czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział 3 - And you can have it all. Anything you want I can bring. Give you the finer things. But what I really want I can’t find ’cause, money can’t give me U x.




Dochodziła dwudziesta, a ja stałam właśnie przed lustrem  i ostatni raz poprawiając włosy, zbiegłam na dół. Założyłam czarne szpilki, które wydłużyły moje nogi, dzięki czemu prezentowałam się dość dobrze. Wyszłam na zewnątrz, tym samym, zamykając drzwi domu. Spojrzałam wokół i spostrzegłam, że pod moją furtką stoi czarny Range Rover. Nie czekając na nic, wgramoliłam się do luksusowego wozu.
- Hej wszystkim – przywitałam się, a reszta mi zawtórowała.
Miejsce kierowcy było zajęte przez Jake’a, a obok niego dumnie siedział Chris. Wraz z dziewczynami zajęłyśmy miejsca tuż za nimi, zaś najbardziej znienawidzona przeze mnie osoba usadowiła się na tyłach.
- Jadłaś coś ? – usłyszałam za sobą głos Biebera.
- Skończ już. Nie twój interes – warknęłam, nawet na niego nie patrząc.
- Danielle daj spokój. On się po prostu o ciebie martwi – odezwała się Rose, która po chwili skarciła mnie wzrokiem. Kiedy Szatyn to usłyszał wybuchł niepohamowanym śmiechem. Razem z przyjaciółkami odwróciłyśmy się do niego i obserwowałyśmy go z uniesionymi brwiami.
- Co cię tak bawi ? – spytałam zirytowana.
- Ja ? Miałbym się martwić o nią ? – spytał Rose, ledwo powstrzymując się od parsknięcia śmiechem – Chyba ci się coś pomyliło. Po prostu nie chcę później dostać zjebki od was za to, że nie przypilnowałem jej, tym samym łamiąc daną wam obietnicę – wyjaśnił…
- Powiedzmy, że ci wierzymy – zachichotała cicho Vanessa. Chłopak patrzył na nią z miną WTF.
- Oj skarbie, zmień lepiej tą minę bo jeszcze stracisz fanki – powiedziałam do Biebera, słodko się uśmiechając.
- Nie martw się o to kochanie – odparł, a na mojej twarzy pojawił się grymas, przez co Szatyn był usatysfakcjonowany wygraną..
- Taa – mruknęłam jeszcze, po czym Jake zaparkował, a my wysiedliśmy z auta.

~*~

Siedzieliśmy właśnie na kanapie w jednym z lepszych klubów w LA, kiedy do naszego stolika podszedł kelner. Rose wraz z Jake’iem i Chrisem gdzieś się ulotnili, dlatego zostałam tylko z Van, która zajmowała miejsce obok, i Bieberem, znajdującym się naprzeciwko.
- Podać coś jeszcze ślicznym paniom ? – spytał szarmancko wysoki jak i przystojny Brunet, obsługujący nas.
- Ty tu jesteś chyba od roznoszenia drinków, a nie od podrywania dziewczyn – warknął Bieber – Na razie dziękujemy – dodał, przez co kelner odszedł, a ja spojrzałam na niego groźnym wzrokiem.
W tym momencie do Szatyna przyszła jakaś blondynka, z którą zaraz zaczął się miziać. Wraz z Van przewróciłyśmy oczami. Wstałam z kanapy i szybko podbiegłam do Biebera, po czym usiadłam mu na kolanach. Zdezorientowany oderwał się od dziewczyny i spojrzał na mnie.
- Justin, kochanie, czy ty mnie zdradzasz ? – spytałam teatralnie, przez co Vanessa wybuchła śmiechem.
- Nie wiedziałam, że masz dziewczynę – odezwała się rozzłoszczona blondynka, a następnie zniknęła gdzieś w tłumie. Van nie mogła się już pohamować, dlatego mnie także udzielił się jej humor.
- Co ty odwalasz ?! – krzyknął.
- Spłoszyłeś mi przystojnego kelnera, a ja tobie laskę.. Jesteśmy kwita – wyszczerzyłam się, ale jemu najwidoczniej nie było wesoło..
- Jesteś walnięta ! – warknął.
- Bywa – odpowiedziałam i miałam zamiar podnieść się z jego kolan, ale on złapał mnie w talii.
- Przykro mi, ale teraz będziesz musiała zastąpić mi tamtą dziewczynę – uśmiechnął się cwano, a ja skrzywiłam się.
- Chyba cię pojebało – wyśmiałam go, wyrwałam się z jego objęć, po czym wróciłam na swoje miejsce. Van wciąż chichotała, ale w końcu odezwała się:
- To było extra – przybiłyśmy sobie piątki, a Bieber przewrócił oczami, po czym poszedł do baru.
- Mam pomysł  - krzyknęła Van, a z jej twarzy nie schodził szeroki uśmiech.

~*~

- Zwariowałaś ? – spojrzałam na Vanessę, nie dowierzając. Reszta dalej bawiła się na parkiecie, dlatego wraz z moją przyjaciółką siedziałyśmy przy stoliku.
- No, ale to dobry pomysł – odparła.
- Nie prześpię się z Bieberem.. Musiałabym chyba nieźle popić przed tym – skrzywiłam się na samą myśl o takiej sytuacji.
- Danielle to zakład. Jeśli nie uda ci się go zaciągnąć do łóżka to przegrywasz, a wtedy przy całej naszej paczce będziesz musiała powiedzieć, że strasznie tego chciałaś, ale niestety Justin ci nie uległ.. – wyszczerzyła się.
- A co jeśli wygram ? – spytałam, patrząc na nią uważnie.
- Hmm.. To wtedy ja będę musiała rozkochać w sobie Jake’a – wyszczerzyła się.
- No nie wiem – odparłam, nie będąc do końca pewna, czy to dobry pomysł.
- Przecież ty nigdy nie odpuszczasz zakładów – szturchnęła mnie – To jak ? Stoi ? – spytała.
- Stoi – wyciągnęłam w jej stronę rękę, którą od razu uścisnęła.
- Co stoi ? – spytał obojętnie Bieber, który właśnie dosiadł się do nas.
- Nic – odparła Vanessa, znacząco się uśmiechając – Danielle.. Zaczynasz od jutra – puściła do mnie oczko.
- Co zaczynasz ? – dociekał.
- Nie twój interes – warknęłam, a on machnął tylko ręką i upił łyk swojego drinka.

~*~

Dochodziła pierwsza w nocy, dlatego zgodnie ustaliliśmy, aby wracać już do domu, gdyż rano trzeba było wstać do szkoły. Staliśmy przed klubem i czekaliśmy na Jake’a, który powiedział, że podjedzie autem i zgarnie nas. Rose, Bieber i Chris byli totalnie zalani, co tylko utrudniało sytuację. Dziewczyna opierała się o Vanesse, a ja stałam obok niej.
- Ja..bo jaki ..Jakie ja mam wspaniałe przyjaciółki – wymamrotał Justin, który podszedł do nas i przytulił. Od razu wyrwałam się z uścisku i stanęłam obok. Chłopak cmoknął w policzek Rose i Vanessę, po czym zaczął zmierzać w moją stronę. Spojrzałam na niego zdezorientowana, co chwilę cofając się.
- Danielle, moja ulubienico, no chodź tu do mnie – zaświergotał, a ja patrzyłam na wszystkich z miną WTF.
- Ja wiem, że po pijaku gada się głupoty, ale żeby aż tak ? – spytałam Van, stojącą za Szatynem.
- Zdarza się. – krzyknęła i wybuchła śmiechem.
- Nie zbliżaj się do mnie – powiedziałam, do cały czas idącego w moją stronę Biebera.
- Dobra – zrobił minę, niczym obrażony pięciolatek – skoro Danielle nie chce buziaka to pora na ciebie Chris – wskazał na chłopaka, który mimo, że ledwo co kontaktował, zaczął uciekać przed nim, przez co wyłożył się na chodnik, podobnie jak Bieber. Razem z dziewczynami nie mogłyśmy się uspokoić, dlatego z trudem łapałyśmy powietrze.
- Chłopaki, błagam was ogarnijcie się – powiedziałam z przerwami na śmiech.
Rozumiem, że można się napić, ale bez przesady. Oni, włącznie z Rose, nie wiedzieli co dzieje się wokół. Z Van przestawałyśmy już wyrabiać, dlatego co chwilę chichotałyśmy. Pomogłam im podnieść się z ziemi i wtedy tego pożałowałam, gdyż w geście wdzięczności Bieber rzucił się na mnie i zaczął tulić.
- Dziękuję ci – jęknął.
- Ja pierdole – westchnęłam – Nie ma za co, ale odwal się już ode mnie – warknęłam i próbowałam go odepchnąć, ale to na nic.
- I pomyśl, że przez najbliższe dni będziesz musiała z nim być tak blisko jak teraz, jeśli chcesz wygrać zakład – odezwała się Van, której natychmiast posłałam spojrzenie pełne gniewu, a ona zachichotała.
Na szczęście Jake podjechał swoim autem, więc od razu się do niego wpakowaliśmy.

~*~

Niedługo po wszystkim, znaleźliśmy się pod moim domem.
- Danielle, dasz sobie radę z Justinem, czy ci pomóc ? – spytał Jake, a ja spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Że co ? – spytałam.
- No musisz go odprowadzić, chociaż do drzwi, bo on na bank sobie nie poradzi. Dasz radę. – rzuciła Vanessa, po czym puściła mi oczko, a ja myślałam, że ją zabiję, ale ona szepnęła jeszcze tylko coś w stylu:
- No co ? Musisz się przyzwyczajać..
Pokręciłam z dezaprobatą głową, po czym zsunęłam się lekko na siedzeniu, tym samym znajdując się już na chodniku.
- Wysiadaj Bieber - warknęłam. 
- Już do ciebie idę – powiedział zadowolony, a ja przewróciłam oczami.
Próbując, wydostać się z samochodu, prawie z niego wyleciał, dlatego przytrzymałam go. Pożegnałam się z przyjaciółmi, których już za chwilę nie było.
- No dawaj, wierzę w ciebie.. Mam nadzieję, że nie będę musiała cię taszczyć do twojego domu – zwróciłam się do niego, po czym popchnęłam go, tym samym prowadząc niczym więźnia. Przeszliśmy przez ulicę, gdyż willa chłopaka, znajdowała się naprzeciwko mojego mieszkania.
Tuż przed swoją furtką Bieber potknął się o chodnik, przez co wyłożył się na ziemię, podobnie jak przy klubie. Zaśmiałam się cicho i pomogłam mu wstać. Po paru minutach udało mi się odstawić go pod drzwi, ale on poprosił, abym mu pomogła dojść do jego sypialni. Niechętnie się zgodziłam i już po chwili znajdowaliśmy na schodach prowadzących na piętro wyżej. Chłopak mruczał sobie coś pod nosem, zamiast skupić się na drodze, co zaczynało mnie strasznie irytować. Każdy stopień, był dla niego wyczynem, niczym wyjście na Mount Everest. Po 10 minutach staliśmy już u niego w pokoju.
- Ściągaj te ciuchy – zarządziłam obojętnie, a chłopak spojrzał na mnie zmieszanym wzrokiem – No chyba nie będziesz w nich spał ? – poprawiłam się, zaś Bieber tylko mi przytaknął.
Widząc jak męczy się z tym wszystkim, przykucnęłam obok niego i zabrałam się za rozsznurowywanie jego butów.
- Dlaczego ja jestem dla ciebie taka dobra ? – spytałam samą siebie, ale Szatyn to usłyszał. 
- Bo mnie lubisz, a ja lubię ciebie – powiedział, wpatrując się w ścianę, po czym słodko się uśmiechnął.
- Chciałbyś – odparłam już lekko znudzona, a następnie ściągnęłam buty z jego stóp.
- A przytulisz mnie ? – spytał, szczerząc się.
- Nie – rzekłam, kręcąc głową.
- Czemu ? - posmutniał.
- Bo nie  - warknęłam. Chłopak na te słowa zrezygnowany położył się do łóżka, a ja udałam się do siebie.

Pierwsza sprawa: Jeśli podoba wam się to co piszę, to BŁAGAM DODAWAJCIE SIĘ DO OBSERWATORÓW ;) I KOMENTUJCIE OCZYWIŚCIE. JEŚLI KTOŚ JESZCZE CHCIAŁBY BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH TO ZOSTAWCIE W KOMENTARZU SWÓJ TWITTER LUB NUMER GG ;)
Druga sprawa ;) Chciałam bardzo podziękować mojej znajomej, która wykonała dla mnie nagłówek, znajdujący się wyżej. Chciałam polecić jej 3 świetne blogi, bo ona na serio ma talent pisarski… Oto one:

20 KOMENTARZY = NASTEPNY ROZDZIAŁ ;) X
HOPE U LIKE IT .


Idiot who lives in my own world.
Girl who have normal dreams .x

SEE YA ! ;* ^^

piątek, 18 stycznia 2013

Rozdział 2 - I need to know should I fight. It's getting harder to shield !

11 komentarzy = Następny Rozdział
*Miesiąc później*
- Danielle obudź się ! – usłyszałam nad sobą czyjś głos.
- Hmm ? – jęknęłam, po czym odwróciłam się na drugi bok.
- Danielle !
Niechętnie uchyliłam powieki i gwałtownie spadłam z łóżka, widząc jakąś osobę nade mną.
- Jeezuu ! Vanessa ! Oszalałaś ?! – warknęłam, podnosząc się z podłogi, a także  rozmasowując obolałe miejsce.
- Co ? – spytała zdezorientowana.
- Jak ty weszłaś do mojego domu ?
- Przecież dałaś mi klucze.
- A no tak – odparłam od niechcenia, po czym zerknęłam na zegarek – Jest dopiero 11 po co mnie tak wcześnie budzisz w dodatku w niedzielę ?
- Bo idziemy z chłopakami do skateparku – uśmiechnęła się.
- Nie mam ochoty. Chcę spać – wymamrotałam, rzucając się na łóżko.
- Ubieeraj się ! – krzyknęła ! – Weźmiesz ze sobą deskę i dopieczesz znowu Justinowi. Co ty na to ? – wyszczerzyła się.
- Wiesz on to jakoś najmniej mnie teraz obchodzi – powiedziałam, próbując znów zasnąć.
 - Swoją drogą.. Dlaczego ty go tak nie lubisz ? – Vanessa popatrzyła na ścianę i starała się wymyślić jakiś powód.
- Ile razy mam ci to powtarzać ? Jest gwiazdorem, a co za tym idzie ?
- No nie wiem – odparła dziewczyna.
- Panoszy się wszędzie. Jest nowy w tej szkole i  podlizuje się nauczycielom, jest chamski…
- Przesadzasz – przerwała mi Van.
- Ja przesadzam ?! – spojrzałam na nią niedowierzając – Odkąd przyszedł do naszej szkoły, zdążył wbić się do naszej paczki, co z każdym dniem co raz bardziej mnie denerwuje. Niech lepiej idzie do tych swoich fanek, czy co on tam ma. – wyjaśniłam od niechcenia.
- Krótko mówiąc.. Nie pasuje ci w nim jego sława i popularność u nas w budzie ? – zapytała, szczerząc się.
- Po prostu go nie lubię i skończ o nim nawijać, spodobał ci się czy co ? – spojrzałam na nią badawczo, ale ta zareagowała tak, że wiedziałam, że na szczęście nie mam racji.
- Zgłupiałaś do reszty ? – zaśmiała się – Po prostu Jake’a, Chrisa, Rose i mnie trochę wkurza to, że cały czas się ze sobą kłócicie. Nie da się nawet spokojnie pogadać jak jesteście razem w pobliżu – dokończyła.
- Może mam znaleźć nowych przyjaciół ? – spytałam obojętnie.
- Przestań gadać takie rzeczy bo mnie przerażasz – odpowiedziała, patrząc na mnie uważnie.
- Dobra, zapomnij. Idę wziąć prysznic – oznajmiłam, znikając w drzwiach łazienki.
Przez ostatni miesiąc wydarzyło się dość dużo. Rodzice przyjechali do mnie na pare dni. Dziwiłam się dlaczego to zrobili, ponieważ nie raz ich zapraszałam, ale oni nie pałali jakąś wielką chęcią przyjazdu w moje strony. Kiedy jednak już się zjawili, wszystko zrozumiałam. Nagle zebrało im się na wychowywanie dziecka. Chyba trochę na to za późno. Hmm… Co jeszcze ? Ach tak Bieber.. No więc bardzo cieszę się z tego powodu, że znienawidził mnie tak bardzo jak ja jego. Nie powiem, musiałam popracować parę  dni na tym, aby zniechęcił się do mojej osoby, ale było warto. Wystarczyło tylko rzucić kilka głupich dogryzek w jego stronę, jak i wylać na niego kubek coli na środku stołówki. Gdybyście wtedy zobaczyli jego minę… Była bezcenna.

~*~

Zbiegłam już gotowa na dół, przy okazji poprawiając bluzę.
- Zjedz coś szybko bo Rose z Justinem czekają – rzuciła zniecierpliwiona.
- Zjem coś na mieście. Chodź – chwyciłam ją za rękę, zabierając jeszcze ze sobą deskę, po czym wyszłyśmy na zewnątrz. Zamknęłam drzwi na klucz, a następnie podeszłyśmy do reszty.
- Heej kochanie  – zaświergotałam, witając się z Rose.
- Cześć, cześć – cmoknęła mnie w policzek.
- Siema – rzuciłam obojętnie w stronę Szatyna.
- Nie wysilaj się – prychnął.
W tym momencie zauważył chyba, że koło mnie stoi Vanessa.
- O hej Van. Ślicznie wyglądasz – uśmiechnął się do mojej przyjaciółki, podszedł do niej i przytulił. Przewróciłam oczami na widok tej jego sztucznej słodkości.
- Nie pasuje ci coś ? – warknął , widząc moją zniesmaczoną minę.
- Tak, ty – prychnęłam, po czym ruszyłam w stronę skate parku .
Na miejscu zobaczyłam Jake’a i Chrisa, więc podbiegłam do nich i przywitałam się. Nie czekając dłużej, wskoczyłam na swoją deskę i zaczęłam na niej jeździć. Bieber co chwilę wykonywał różne tricki, zajeżdżając mi drogę. Próbował sprawić, abym zaliczyła chociaż jedną glebę. W końcu później miałby mi co wypominać, ale niestety nie udało mu się to.  Pośmigałam jeszcze chwilkę po rampach, po czym zmęczona usiadłam obok obserwujących nas Vanessy i Rose.
- Nie mam siły – wydyszałam wycieńczona.
- Siedzimy tu już dobre 2 godziny. Jestem za tym, żeby iść już do domu – zasugerowała znudzona Rose.
W tym samym czasie podlecieli do nas podekscytowani chłopcy.
- Dziś ! Wieczorem ! Impreza ! Co wy na to ? – spytał podekscytowany Chris.
- Jestem za ! – krzyknęłam niemal natychmiastowo.
- No i świetnie – odpowiedział.
- Ale niby czyim autem pojedziemy ? Przecież jest nasz sześcioro.. Nie zmieścimy się do waszych ,,fur’’ – oznajmiła zmartwiona Rose, robiąc cudzysłów przy ostatnim słowie..
- Spoko. Pożyczę wóź od ojca – wyszczerzył się Jake.
- Wiesz.. Nie musiał byś nic pożyczać, gdyby jedna osoba z nami nie jechała – odezwał się Bieber, a następnie spojrzał na mnie kpiąco.
- Jezu. Dobrze ! Jeśli tak bardzo ci przeszkadzam to posiedzę w domu ! Narazie ! – warknęłam i wstałam.
- Danielle stój ! A ty Justin opanuj się, te wasze ciągłe kłótnie zaczynają się robić już nudne. Zachowujcie się jak dzieci. Gniocie się tylko dlatego, że ty – wskazał na mnie – wylałaś na niego colę, a on doszedł do naszej szkoły – Jake wybuchł, a mnie zatkało.
- Dobrze wiesz, że nie tylko o to chodzi. Z nią po prostu nie da się wytrzymać, nie bierzmy jej dziś. – Bieber zaczął się tłumaczyć.
- Taa jasne – mruknęłam tylko.
- Justin przestań ! Jedziemy wszyscy na tą imprezę, albo nie jedzie nikt. Skończyłem temat! – Jake ponownie podniósł głos.
- Dobra już dobra, nie bulwersuj się tak stary – Bieber poklepał go po plecach.
- Ej Danielle wszystko okay ? – spytał Chris – Jesteś strasznie blada – oznajmił, a mi na chwilę zrobiło się ciemno przed oczami, przez co zachwiałam się, ale na szczęście Jake złapał mnie w odpowiednim momencie.
- Dan – krzyknęła Vanessa.
- Wszystko okay, po prostu trochę mi słabo – uśmiechnęłam się lekko, przykładając rękę do czoła..
- To pewnie dlatego, że nic nie jadłaś. – odezwała się Rose, a ja myślałam, że ją zaraz zabiję.
- Nic jeszcze dzisiaj nie miałaś w buzi ? – spytał zszokowany Biebs, ale ja go zignorowałam.
- Oszalałaś ? – warknął Chris – Justin idź ją odprowadź i masz ją nakarmić, rozumiesz ? – zarządził chłopak, a ja spojrzałam na niego jak na jakiegoś idiotę
- Czemu ja ? – spytał z wyrzutem Szatyn.
- Bo mieszkacie debilu koło siebie, my mielibyśmy później szmat drogi do domu – Jake najwyraźniej był bardzo zdenerwowany.
- Stary nie musisz mnie obrażać, wystarczy, że ona to robi – wskazał na mnie,  a ja pokręciłam kpiąco głową.
- A może dacie mi się wypowiedzieć na ten temat – zasugerowałam.
- Nie – krzyknęli wszyscy, a ja od razu ucichłam. Co w nich wstąpiło?
- Justin ? Odprowadzisz ją i zrobisz jej coś do jedzenia ? – spytała dla potwierdzenia Van.
- Jezu, no dobra niech wam będzie –odparł, nie patrząc na mnie.
- I nie pozabijacie się po drodze ? – spytali.
- Nie – odparł, a ja kręciłam z niedowierzaniem głową.
Po pierwsze Bieber zgodził się mną zaopiekować, po drugie wszyscy wokół przekrzykiwali się, a po trzecie dziewczyny do tej pory nie spytały mnie co zakładam na dzisiejszą imprezę, co  serio było dziwne. Wszyscy chyba mną się przejęli.
- Chodź – warknął w moją stronę Bieber i pociągnął mnie za łokieć.
- Gdzie z tymi łapami ?! – krzyknęłam i wyrwałam swoją rękę, a on przewrócił oczami.
- Szczerze ? Najchętniej zostawiłbym cię tu, albo wrzucił pod jakieś auto – powiedział obojętnie i ruszyliśmy.

- Mówiłeś coś? Bo nie wiem czy mam udawać, że nie słyszałam.

- Jesteś nie do zniesienia – wymamrotał.

- Tylko dla jednej osoby w ciągu dnia mogę być miła. Niestety, ale to nie jest twój dzień dupku – odgryzłam się.

- Już ? Skończyłaś ? – spytał, udając zainteresowanego.

- Tak skończyłam. Twój potencjalny debilizm nie obliguje mnie do kontynuacji konwersacji z Tobą – odpowiedziałam, sztucznie się uśmiechając, a on siedział już cicho.

Na miejscu byliśmy po jakiś 15 minutach. Stojąc przed swoim domem, natychmiast zaczęłam iść w stronę drzwi, które już po chwili otworzyłam.

- A ty dokąd ? – spytałam Biebera, który jak gdyby nigdy nic chciał wejść do środka.

- Miałem przypilnować, abyś w końcu coś zjadła – powiedział.

- Bez obaw. Umiem sobie zrobić kanapkę.

- Nie wątpię – totalnie olał moje słowa i wpakował się do środka.

Nawet nie ściągając butów, rozłożył się wygodnie na fotelu i zadzwonił gdzieś. Usiadłam na kanapie i nie zwracając na niego uwagi, włączyłam telewizję, od razu przełączając na kanał muzyczny. Kiedy zobaczyłam, że właśnie leci  teledysk do As Long As You Love Me, natychmiast przełączyłam.

- Uhuhuhu, czyżbyś nie była moją fanką ? – zaśmiał się perfidnie.

- Wiem, że nie mieści ci się to w głowie, ale masz także anty fanów – odgryzłam się.

- I tak na mnie lecisz – wyszczerzył się.

- Ależ oczywiście. Pragnę cię jak nikogo innego – odparłam znudzona, cały czas wgapiając się w ekran telewizora.

- I całe to udawanie twardej laski nie pomaga, a tylko tracisz w moich oczach – rzekł, uważnie mnie obserwując, więc przeniosłam na niego wzrok i spytałam:

- Szczerze ?

- No – odpowiedział zadowolony, sama nie wiedząc z czego, po czym poprawił się lekko.

- Wali mnie co myślisz na mój temat  - dokończyłam i w tym samym czasie usłyszałam dzwonek do drzwi.

Chłopak podniósł się gwałtownie i poszedł odebrać zamówione przez niego wcześniej jedzenie. Czy on przypadkiem nie za szybko się tu rozgościł ? Po chwili wrócił do salonu i położył przede mną pizzę.

- Masz. Nie wiem jaką lubisz, dlatego wziąłem pierwszą lepszą. I więcej nie zawracaj mi głowy – wymamrotał, a ja po prostu w środku się zagotowałam. Szatyn szybko wyszedł, a ja wstałam, złapałam pizzę i pobiegłam do drzwi wejściowych. Otworzyłam je gwałtownie, a Bieber, który nie zdążył daleko odejść, bo jakiś metr od mojego domu, odwrócił się i spojrzał na mnie zdziwiony.

- Bez łaski ! – krzyknęłam i rzuciłam pod jego nogi pizzę.

- Oszalałaś ?! – podszedł gwałtownie do mnie.

- Spierdalaj stąd ! – warknęłam, a on spojrzał na mnie tak jakoś dziwnie.

- Przecież musisz coś zjeść. Doprowadzisz się w końcu do takiego stanu, że zemdlejesz !

- Gówno cię to obchodzi.

- Dobra.. Z resztą po co ja się staram ? Mam cię gdzieś. Rob co chcesz – bąknął i poszedł do siebie.

  ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Jest już rozdział 2. Piszcie czy wam się podoba, bo mi jakoś nie za bardzo XD. W następnym rozdziale będzie działo się o wiele wiele więcej. Zawrę w nim jedne z najważniejszych informacji, potrzebnych do dalszego czytania ;) CHODZI MI O PEWIEN ZAKŁAD ;) JEŚLI KTOŚ CHCĘ BYĆ INFORMOWANY O NOWYCH ROZDZIAŁACH TO NIECH ZOSTAWI W KOMENTARZU TWITTERA, NUMER GG, LUB SWOJEGO FACEBOOKA ;) X No to do następnego :D

Idiot who lives in my own world.

 Girl who have normal dreams x.

SEE YA ! ;* ^^