piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 7 - Don't get me wrong. You know it's right. Don't be so cold, we could be fire .x



***Oczami Danielle***

To był wyjątkowo dobry dzień jak dla mnie. Może nie zaczął się jakoś wspaniale, bo Justin był rano na mnie obrażony, no ale później wszystko polepszyło się. W końcu pogodziliśmy się i postanowiliśmy nie skakać sobie do gardeł przy każdej możliwej sytuacji. Ale i tak to nie Bieber zawdzięczał mój świetny humor. Zaraz po tym kiedy Szatyn przywiózł mnie do domu i odjechał na drugą stronę ulicy na swój podjazd, pobiegłam do domu i rzuciłam torbę na kanapę, a następnie od razu chwyciłam telefon do ręki. Wykręciłam tak dobrze znany mi numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę, dzięki czemu już po chwili mogłam usłyszeć sygnał.
- Halo – usłyszałam z drugiej strony.
- Cześć – przywitałam się z Shannon,  moją trenerką od tańca.
- Zdecydowałam się. Wyślij moje zgłoszenie jeszcze dziś, zobaczymy czy dostanę się na ten casting – uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc jakby było cudownie, gdyby to naprawdę się stało.
- Już to zrobiłam – zachichotała do słuchawki, a mnie zatkało.
- Shannon ! Przecież mówiłam, że masz mnie nie zgłaszać dopóki ci nie odpowiem – odparłam, żywiąc do niej urazę.
- Byłam pewna, że się nie zgodzisz, no, ale jednak – powiedziała, a ja przewróciłam oczami.
- Wiesz o tym, że jeśli się dostaniesz, to będziesz musiała wyjechać na pare dni do Polski ? – zagadnęła, a w duchu uśmiechnęłam się, na myśl, że mogłabym spędzić kilka chwil w mojej ojczyźnie. Tak strasznie za nią tęskniłam. Dlaczego, więc nie pojechałam do niej ? Powodem są oczywiście rodzice. To wszystko jest skomplikowane. Tęsknie za nimi, dzwonię w każdej wolnej sekundzie, ale kiedy oni mnie odwiedzają, to marzę tylko o tym, aby z powrotem wyjechali. Może chodzi o to, że wtedy nagle zbiera im się na wychowanie ? Nie byli nawet przy mnie w najtrudniejszych dla mnie momentach, więc co mogę im zawdzięczać ? Chyba jedynie pieniądze, które mi ciągle dosyłają.
- Ziemia do Danielle !! – z rozmyśleń wyrwała mnie Shannon, która od paru minut, krzyczała do słuchawki.
- Yyy jestem jestem. Wiesz co muszę już kończyć, pa – rzuciłam, po czym wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 17, więc weszłam do kuchni i zjadłam szybko jabłko. Nie zadręczając się więcej, pobiegłam na górę, podeszłam do szafy, wybierając jakieś ubranie na dzisiejsze wyjście do kina z Justinem, po czym zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie stare ciuchy i wślizgnęłam się do kabiny. Po mojej skórze spływały ciepłe strumienie wody, które uspokajały mnie. Złapałam do ręki szampon, a następnie umyłam włosy i ciało. Kiedy skończyłam, niechętnie wygramoliłam się prysznica, w którym unosiła się jeszcze ciepła para, oplatająca każdy skrawek mojego ciała. Gdy stanęłam na kafelkach, na mojej skórze pojawiły się dreszcze, spowodowane chłodem, bijącym od podłogi. Natychmiast, przesunęłam się, dzięki czemu znalazłam się na małym, czerwonym dywaniku. Owinęłam się ręcznikiem i rozczesałam włosy, które, już niedługo wysuszyłam i wyprostowałam. Wmasowując w siebie truskawkowy balsam, przeniosłam wzrok na swoje odbicie w lustrze i sama nie wiedząc dlaczego, uśmiechnęłam się. Spuściłam wzrok i dokończyłam, wcześniej zaczętą czynność. Miało to być zwykłe wyjście do kina ze zwykłym kumplem, dlatego nie wysilając się na nic więcej, włożyłam na siebie to:

 po czym wykonałam ten o to makijaż:


Gotowa zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, wskazujący równą ósma. W tym samym momencie po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Justina, który na mój widok uśmiechnął się.
- Gotowa ?
- Pewnie. Tylko, że mówiłeś, że masz dziś wyjście dla mediów, zastanawiam się czy nie ubrałam się za zwyczajnie. Nie chcę narobić ci obciachu i w dodatku sobie też nie – tłumaczyłam, oglądając swój strój w lustrze, znajdującym się koło wyjścia.
- Przestań , wyglądasz wspaniale. Chodź bo się spóźnimy – pociągnął mnie za rękę i uśmiechnięci ruszyliśmy do centrum LA.
Kiedy stałam w holu, a Justin kupował bilety, zaczęłam przeglądać różne gazetki, które leżały na stole w poczekalni. Czytając opisy filmów całkiem się zatraciłam, dopiero szturchnięcie Justina wybiło mnie z otumanienia.
- Na co idziemy ? – zagadnęłam.
- Kac Vegas 3  - odparł, szczerząc się jak głupi. Wiedział, że strasznie chciałam wybrać się na ten film, gdyż cały czas nawijałam o nim dziewczynom. Ale coś mi nie pasowało.
- Justin, przecież jest koniec czerwca, a ten film miał wejść do kin dopiero w sierpniu – zmarszczyłam czoło, wpatrując się w niego.
- Powiedzmy, że udało mi się to trochę przyśpieszyć – cmoknął w powietrzu, przez co zaczęłam jeszcze bardziej rozmyślać, dzięki czemu mnie oświeciło.
- Ile zapłaciłeś ? Oddam ci kasę – powiedziałam, szperając w swoim portfelu.
- Przestań – przytrzymał moją rękę jednym gestem – wiem, że twój ojciec ma dwa razy więcej zer na koncie, ale ja też mam kilka – uśmiechnął się do mnie, drocząc się.
- Przecież mogę za siebie zapłacić – powiedziałam z wyrzutem.
- Obawiam się, że nie masz tyle przy sobie – odparł, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Justin ! Ile zapłaciłeś ? Przecież mogliśmy iść na film, który grają.
- Nie marudź – wprowadził mnie od sali kinowej, a już po chwili zajęliśmy miejsca – Wiedziałem jak bardzo zależy ci, żeby to obejrzeć, więc pomyślałem, że się ucieszysz – wyjaśnił.
- Cieszę się, po prostu niepotrzebnie wydawałeś tyle kasy – westchnęłam.
 - Przestań już z tymi pieniędzmi – odparł zrezygnowany.
- Ej, a dlaczego tu jest tak pusto ? – spytała zdezorientowana.

***Oczami Justina***

Czy jeśli powiem jej, że wynająłem salę, to bardzo się wkurzy ? – pomyślałem. Oczywiście było to pytanie retoryczne.
- Yyyy wynająłem salę – wyznałem prawdę, niepewnie się uśmiechając.
- Bieber zrobię ci coś – rzekła, gniewnie na mnie patrząc.
- No co ? – zagadnąłem ją, robiąc minę zbitego pieska, lecz ona się nie odzywała – Bardzo jesteś zła ? – spytałem, kładąc głowę na jej ramieniu i posyłając jej smutne spojrzenie.
- Jak mi dasz za siebie zapłacić, to nie będę zła – odparła, uśmiechając się chytrze. Natychmiast się zbulwersowałem.
- Nie ! Przecież to ja cię tutaj zaprosiłem – odpowiedziałem z wyrzutem.
- W takim razie tak – oparła się o fotel, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w duży, czarny ekran.
- Co tak ? - spytałem zdezorientowany.
- Tak. Jestem na ciebie zła – wyjaśniła, a ja uśmiechnąłem się lekko.
Nie wiem co mną kierowało, ale przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w głowę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie odepchnęła mnie i nie powiedziała czegoś w stylu:
,, Odwal się psycholu” ; ,, Nie dotykaj mnie” czy ,, Możesz mnie puścić ? ‘’.
- Przecież na mnie nie umiesz się długo gniewać – stwierdziłem.
- Serio nie ? – uśmiechnęła się chytrze.
- No może i potrafisz… - westchnąłem – Dobra oddasz mi kasę, jak wrócimy, okay ? – rzuciłem dla świętego spokoju.
- Extra – dziewczyna nagle rozpromieniła się, a na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech. Pokiwałem lekko głową, po czym podałem jej popcorn.
- Kiedy to się w końcu zacznie ? – spytała zniecierpliwiona, wsuwając biały smakołyk.
- Za 10 minut – odparłem.
Dziewczyna sięgnęła do mojego kartonu z popcornem, ale ja go odsunąłem.
- Eeeeej daj trochę – odezwała się.
- Ale przecież masz swój – odparłem zdziwiony.
- Ale mój jest niesłony – wytłumaczyła, przy tym robiąc minę obrażonej pięciolatki. Zaśmiałem się cicho i złapałem w garść trochę białych kuleczek.
- Otwórz buzię – rozkazałem, uśmiechając się.
Danielle zrobiła to o co poprosiłem, a ja wykorzystując sytuację, napchałem jej do buzi pełno popcornu, po czym zacząłem się głośno śmiać.
Nagle dziewczyna wszystko wypluła na moją koszulkę, przez co z moich ust wydobyło się tylko:
- haha zabawne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – wyszczerzyła się – Daj. Sama sobie wezmę – znów sięgnęła do mojego kartonu, ale schowałem go za siebie.
Dziewczyna wstała i zaczęła latać koło mnie, aby zdobyć to czego pragnęła, ale niestety jej się to nie udawało. Zmęczona usiadła na moich kolanach i próbowała dosięgnąć popcorn, który trzymałem nad swoją głową.
W końcu zlitowałem się nad nią, dlatego jedną ręką podałem jej karton, a drugą luźno oplotłem jej talię. Dziewczyna uśmiechnęłam się zwycięsko i zaczęłam wkładać do buzi pojedyncze ziarnka.
- A może jakieś podziękowanie ? – wyszczerzyłem się, zamykając oczy i robiąc dzióbek.
Usłyszałem tylko cichy chichot Brunetki, a następnie poczułem, że Danielle rozgniata na mojej twarzy popcorn. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na nią.
- Nie o takie podziękowanie mi chodziło, ale niech ci będzie – odparłem niezadowolony.
Po chwili, w geście wdzięczności, rzuciłem w nią białymi kulkami, przez co rozpętała się bitwa. Rzucaliśmy się popcornem, który leżał już chyba na całej Sali. Wstaliśmy z krzeseł i nie zaprzestając walki, zaczęliśmy się przepychać w wyniku czego Dan upadła na podłogę między fotelami, a ja znalazłem się na niej. Ona zamiast zacząć krzyczeć, po prostu chichotała.
- Nie śmiej się – powiedziałem, sam ledwo się od tego powstrzymując.
- Śmiesznie wyglądasz – wskazała na moje włosy, w których tkwił popcorn.
Zacząłem gwałtownie ruszać głową, przez co na jej odkryty brzuch spadały małe, białe kuleczki. Brunetka ponownie wybuchła śmiechem, przez co pokręciłem tylko głową i wstałem, pomagając jej się podnieść. Kiedy już ogarnęliśmy się, zacząłem ją otrzepywać, dzięki czemu na końcu klepnąłem ją lekko w tyłek.
- Eeeej. Zboczeńcu – walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- No co. Musiałem wykorzystać sytuację – stwierdziłem zadowolony.
- Ej mam pomysł – krzyknęła podekscytowana.
- Jaki ? – spytałem, bojąc się odpowiedzi.
Dziewczyna złapała mnie tylko za rękę i pociągnęła po schodach przez co znaleźliśmy zaraz przy pierwszym rzędzie foteli.
- Chcesz siedzieć tak blisko ? – spytałem niezadowolony.
- Nieee – zaprzeczyła, dzięki czemu ucieszyłem się, niestety nie na długo – Zróbmy wyścig – spojrzałem na nią pytająco.
- Jak ty chcesz się tu wyścigować ? – zagadnąłem wskazując na rzędy foteli.
- Będziemy je przeskakiwać – wyszczerzyła się.
- No chyba nie.
- Ale dlaczego ? – posmutniała.
- Pamiętasz, że masz mnie słuchać ? Nawet w najmniejszych rzeczach – przypomniałem jej, grożąc palcem.
- No proszę – błagała, wieszając się na moim ramieniu.
Wykorzystując sytuację, objąłem ją w pasie i przybliżyłem do siebie.
- Nie – zabroniłem, patrząc na nią stanowczo.
- Czemu ? – na jej twarzy pojawił się grymas.
- Jeszcze sobie coś zrobisz.
- Niby co ? Gdybym się przewróciła, to przecież te fotele są miękie. Nic się nie stanie – zapewniła, znowu się nakręcając.
- A jak złamiesz sobie nogę ? – dziewczyna na te słowa przewróciła oczami, mając chyba dość mojej nadopiekuńczości. No, ale w końcu obiecałem jej ojcu, że się nią zajmę.
- Nie złamię.
- To w takim razie potłuczesz się – wymyśliłem na poczekaniu.
- Wcale nie – przytuliła się do mnie, po czym dalej zaczęła błagać – nooo proooszę. Jeszcze nigdy nie ścigałam się w kinie – wyszczerzyła się.
- Dobra, ale masz uważać.
Po chwili ustawiliśmy się równo i na trzy cztery, wystartowaliśmy. Przeskakiwaliśmy rzędy, śmiejąc się przy tym. W pewnym momencie wyszedłem na prowadzenie i dobiegłem do końca Sali, co oznaczało wygraną. Zorientowałem się, że Danielle nigdzie nie ma, więc niemal momentalnie spanikowałem. Do moich uszu dobiegł głośny śmiech, więc od razu zerwałem się w tamto miejsce. Brunetka leżała w jednym z rzędów, między fotelami i śmiała się sama z siebie. Wstała i otrzepała swoje ubranie, a ja spojrzałem na nią uważnie.
- Nic ci nie jest ?
- Nic – wyszczerzyła się.
- Na pewno nic cię nie boli ? – zapytałem, patrząc na nią badawczo.
- Na pewno.
- Jesteś niemożliwa. Koniec z twoimi głupimi pomysłami. – uprzedziłem ją, śmiejąc się.
Usiedliśmy już na swoich miejscach, gdyż światła zgasły, a film lada moment miał się zacząć.
- Nie mów. Przecież było fajnie – zignorowałem jej słowa, gdyż zauważyłem, że do sali wszedł jakiś chłopak z dziewczyną.
- To są chyba jakieś żarty. Przecież zapłaciłem za wynajem tej sali – już chciałem się podnieść, kiedy Danielle zatrzymała mnie, kładąc swoją dłoń na ramieniu. Przysunęła się do mojego ucha i podekscytowana pisnęła cicho:
- To Cody Simpson.
Wytrzeszczyłem wzrok i okazało się, że to prawda. Obok niego siedziała jego siostra. Skrzywiłem się. Nie lubiłem tego gościa, a on wręcz przeciwnie. Latał za mną gdzie tylko się dało. Chciał się wypromować, czy co ? Najgorsze jest to, że jak przedstawiałem mu moje dziewczyny czy chociażby koleżanki, to od razu próbował zagadać i skupić swoją uwagę na sobie.
Już miałem iść go wyprosić, ale powstrzymała mnie Brunetka. Miałem tylko nadzieję, że nie zauważy, że także jesteśmy na sali.
Po skończonym filmie złapałem Danielle za rękę i od razu pociągnąłem do wyjścia. Kiedy znaleźliśmy się na holu usłyszałem, że ktoś mnie woła.
- Justin! Stary, gdzie tak pędzisz ? – odwróciłem się i zobaczyłem, że w naszą stronę zmierza Cody wraz ze swoją siostrą.
- Cześć – odpowiedziałem niezadowolony.
- Nie przedstawisz mi tej pięknej dziewczyny ? – zagadnął, wskazując na Brunetkę, która, uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Już miałem mu rzucić krótkie ,,nie’’ i wyjść, ale powstrzymałem się.
- To jest Danielle, moja – wtedy się zamyśliłem, właściwie to kim ona dla mnie była? – Moja bardzo bliska przyjaciółka – dokończyłem, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, zaś potem uśmiechnęła się do mnie, więc to odwzajemniłem i mocniej ścisnąłem jej rękę.
- Miło mi cię poznać. Jestem Cody – odezwał się, a ona wyszczerzyła się – Szkoda, że już muszę lecieć, ale może spotkamy się kiedyś ? – spytał zalotnie.
Że co ? Czy ja mam go zabić ? Przecież wiadomo, ze Danielle się nie zgo…
- Pewnie – odparła dziewczyna, a mnie zamurowało. Wkurzony puściłem jej dłoń i skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej.
Brunetka nawet tego nie spostrzegła, tylko wymieniła się numerem telefonu z Blondynem. Chłopak przytulił ją, po czym pocałował w policzek. Wtedy już się zagotowałem.
- Pa Danielle – odezwał się Simpson, natomiast ja pociągnąłem ją za sobą, dzięki czemu wyszliśmy na świeże powietrze. Było po 22, dlatego na dworze było już ciemno. Odetchnąłem głęboko, aby się uspokoić.
- Już nigdy nie umyję tego policzka – powiedziała podekscytowana, a ja przewróciłem oczami.
Zbliżyłem twarz do  niej i cmoknąłem kilka razy jej policzek.
- A teraz umyjesz ?  - wyszczerzyłem się, a ona walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- Justin to nie zmienia faktu, że tego policzka dotykały usta Cody’iego Simpsona – ponownie pisnęła, więc wkurzony znów przybliżyłem się do niej i ponownie całowałem jej policzek.
- No przestań – odepchnęła mnie, śmiejąc się. Odsunąłem się lekko od dziewczyny i spojrzałem głęboko w jej oczy. Nasze usta dzieliło parę centymetrów.
- A umyjesz ten policzek ? – wyszeptałem z nadzieją.
- Czemu ci na tym tak zależy ? – spytała poważnie.. Zaraz czy ja właśnie zahipnotyzowałem ją swoim spojrzeniem ?
Chcąc to sprawdzić zbliżyłem się do niej i musnąłem jej usta. Dziewczyna to odwzajemniła, dlatego nie czekając na nic więcej, objąłem ją i przycisnąłem do siebie z całej siły, przygryzając jej dolną wargę. Uśmiechnąłem się podczas pocałunku, a dziewczyna wtedy przerwała tę piękną chwilę.
- Przepraszam – wyszeptała, spuszczając wzrok.
- Nie Danielle. Nie masz za co. To ja cię pocałowałem. Jeśli ktoś tu ma przepraszać, to na pewno nie ty – wytłumaczyłem, chcąc złapać jej dłoń, ale ona odsunęła ją gwałtownie, co mnie zdziwiło. Przecież odwzajemniła pocałunek, więc o co chodzi ? – pomyślałem. Przeczesała swoją opadającą grzywkę i wymamrotała:
- Em. Justin. Lepiej niech nikt o tym nie wie. Po prostu zapomnij – ruszyła szybko w stronę domu, a ja oniemiałem. Nie mogłem tego tak zostawić. Zerwałem się z miejsca.
- Danielle – krzyknąłem, kiedy już byłem koło niej. Zatrzymałem się naprzeciwko dziewczyny i znów spojrzałem w jej oczy, ale ona spuściła wzrok, dlatego złapałem za jej podbródek i lekko uniosłem jej głowę.
- Chyba musimy porozmawiać – stwierdziłem.
- Nie jestem taka pewna – odparła oschle. Czyli znowu zaczynamy grać w tę chorą grę ? pomyślałem.
- Za to ja jestem – tym razem nie miałem zamiaru odpuścić – Nie możemy przed tym uciekać. Przynajmniej ja nie mogę.
- Przed czym ? – warknęła, a ja położyłem dłonie na jej policzkach, przybliżyłem twarz do swojej i szepnąłem w jej usta:
- Na przykład przed tym, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Jesteś dla mnie kimś więcej…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PO PIERWSZE: przepraszam, że znowu was zawiodłam :( Rozdział miałam napisany w niedzielę, ale później przez cały tydzień  nie byłam na kompie, więc nie miałam jak dodać :( BTW. Rozdział moim zdaniem jest tak denny, że aż masakra :/ No, ale mam nadzieję, że was jakoś zaspokooi ;

25 komentarzy = Nowy Rozdział 


Idiot who lives in my own world.
Girls who have normal dreams .x


SEE YA ! ;* ^^