piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 7 - Don't get me wrong. You know it's right. Don't be so cold, we could be fire .x



***Oczami Danielle***

To był wyjątkowo dobry dzień jak dla mnie. Może nie zaczął się jakoś wspaniale, bo Justin był rano na mnie obrażony, no ale później wszystko polepszyło się. W końcu pogodziliśmy się i postanowiliśmy nie skakać sobie do gardeł przy każdej możliwej sytuacji. Ale i tak to nie Bieber zawdzięczał mój świetny humor. Zaraz po tym kiedy Szatyn przywiózł mnie do domu i odjechał na drugą stronę ulicy na swój podjazd, pobiegłam do domu i rzuciłam torbę na kanapę, a następnie od razu chwyciłam telefon do ręki. Wykręciłam tak dobrze znany mi numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę, dzięki czemu już po chwili mogłam usłyszeć sygnał.
- Halo – usłyszałam z drugiej strony.
- Cześć – przywitałam się z Shannon,  moją trenerką od tańca.
- Zdecydowałam się. Wyślij moje zgłoszenie jeszcze dziś, zobaczymy czy dostanę się na ten casting – uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc jakby było cudownie, gdyby to naprawdę się stało.
- Już to zrobiłam – zachichotała do słuchawki, a mnie zatkało.
- Shannon ! Przecież mówiłam, że masz mnie nie zgłaszać dopóki ci nie odpowiem – odparłam, żywiąc do niej urazę.
- Byłam pewna, że się nie zgodzisz, no, ale jednak – powiedziała, a ja przewróciłam oczami.
- Wiesz o tym, że jeśli się dostaniesz, to będziesz musiała wyjechać na pare dni do Polski ? – zagadnęła, a w duchu uśmiechnęłam się, na myśl, że mogłabym spędzić kilka chwil w mojej ojczyźnie. Tak strasznie za nią tęskniłam. Dlaczego, więc nie pojechałam do niej ? Powodem są oczywiście rodzice. To wszystko jest skomplikowane. Tęsknie za nimi, dzwonię w każdej wolnej sekundzie, ale kiedy oni mnie odwiedzają, to marzę tylko o tym, aby z powrotem wyjechali. Może chodzi o to, że wtedy nagle zbiera im się na wychowanie ? Nie byli nawet przy mnie w najtrudniejszych dla mnie momentach, więc co mogę im zawdzięczać ? Chyba jedynie pieniądze, które mi ciągle dosyłają.
- Ziemia do Danielle !! – z rozmyśleń wyrwała mnie Shannon, która od paru minut, krzyczała do słuchawki.
- Yyy jestem jestem. Wiesz co muszę już kończyć, pa – rzuciłam, po czym wcisnęłam czerwoną słuchawkę.
Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 17, więc weszłam do kuchni i zjadłam szybko jabłko. Nie zadręczając się więcej, pobiegłam na górę, podeszłam do szafy, wybierając jakieś ubranie na dzisiejsze wyjście do kina z Justinem, po czym zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie stare ciuchy i wślizgnęłam się do kabiny. Po mojej skórze spływały ciepłe strumienie wody, które uspokajały mnie. Złapałam do ręki szampon, a następnie umyłam włosy i ciało. Kiedy skończyłam, niechętnie wygramoliłam się prysznica, w którym unosiła się jeszcze ciepła para, oplatająca każdy skrawek mojego ciała. Gdy stanęłam na kafelkach, na mojej skórze pojawiły się dreszcze, spowodowane chłodem, bijącym od podłogi. Natychmiast, przesunęłam się, dzięki czemu znalazłam się na małym, czerwonym dywaniku. Owinęłam się ręcznikiem i rozczesałam włosy, które, już niedługo wysuszyłam i wyprostowałam. Wmasowując w siebie truskawkowy balsam, przeniosłam wzrok na swoje odbicie w lustrze i sama nie wiedząc dlaczego, uśmiechnęłam się. Spuściłam wzrok i dokończyłam, wcześniej zaczętą czynność. Miało to być zwykłe wyjście do kina ze zwykłym kumplem, dlatego nie wysilając się na nic więcej, włożyłam na siebie to:

 po czym wykonałam ten o to makijaż:


Gotowa zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, wskazujący równą ósma. W tym samym momencie po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam Justina, który na mój widok uśmiechnął się.
- Gotowa ?
- Pewnie. Tylko, że mówiłeś, że masz dziś wyjście dla mediów, zastanawiam się czy nie ubrałam się za zwyczajnie. Nie chcę narobić ci obciachu i w dodatku sobie też nie – tłumaczyłam, oglądając swój strój w lustrze, znajdującym się koło wyjścia.
- Przestań , wyglądasz wspaniale. Chodź bo się spóźnimy – pociągnął mnie za rękę i uśmiechnięci ruszyliśmy do centrum LA.
Kiedy stałam w holu, a Justin kupował bilety, zaczęłam przeglądać różne gazetki, które leżały na stole w poczekalni. Czytając opisy filmów całkiem się zatraciłam, dopiero szturchnięcie Justina wybiło mnie z otumanienia.
- Na co idziemy ? – zagadnęłam.
- Kac Vegas 3  - odparł, szczerząc się jak głupi. Wiedział, że strasznie chciałam wybrać się na ten film, gdyż cały czas nawijałam o nim dziewczynom. Ale coś mi nie pasowało.
- Justin, przecież jest koniec czerwca, a ten film miał wejść do kin dopiero w sierpniu – zmarszczyłam czoło, wpatrując się w niego.
- Powiedzmy, że udało mi się to trochę przyśpieszyć – cmoknął w powietrzu, przez co zaczęłam jeszcze bardziej rozmyślać, dzięki czemu mnie oświeciło.
- Ile zapłaciłeś ? Oddam ci kasę – powiedziałam, szperając w swoim portfelu.
- Przestań – przytrzymał moją rękę jednym gestem – wiem, że twój ojciec ma dwa razy więcej zer na koncie, ale ja też mam kilka – uśmiechnął się do mnie, drocząc się.
- Przecież mogę za siebie zapłacić – powiedziałam z wyrzutem.
- Obawiam się, że nie masz tyle przy sobie – odparł, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Justin ! Ile zapłaciłeś ? Przecież mogliśmy iść na film, który grają.
- Nie marudź – wprowadził mnie od sali kinowej, a już po chwili zajęliśmy miejsca – Wiedziałem jak bardzo zależy ci, żeby to obejrzeć, więc pomyślałem, że się ucieszysz – wyjaśnił.
- Cieszę się, po prostu niepotrzebnie wydawałeś tyle kasy – westchnęłam.
 - Przestań już z tymi pieniędzmi – odparł zrezygnowany.
- Ej, a dlaczego tu jest tak pusto ? – spytała zdezorientowana.

***Oczami Justina***

Czy jeśli powiem jej, że wynająłem salę, to bardzo się wkurzy ? – pomyślałem. Oczywiście było to pytanie retoryczne.
- Yyyy wynająłem salę – wyznałem prawdę, niepewnie się uśmiechając.
- Bieber zrobię ci coś – rzekła, gniewnie na mnie patrząc.
- No co ? – zagadnąłem ją, robiąc minę zbitego pieska, lecz ona się nie odzywała – Bardzo jesteś zła ? – spytałem, kładąc głowę na jej ramieniu i posyłając jej smutne spojrzenie.
- Jak mi dasz za siebie zapłacić, to nie będę zła – odparła, uśmiechając się chytrze. Natychmiast się zbulwersowałem.
- Nie ! Przecież to ja cię tutaj zaprosiłem – odpowiedziałem z wyrzutem.
- W takim razie tak – oparła się o fotel, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w duży, czarny ekran.
- Co tak ? - spytałem zdezorientowany.
- Tak. Jestem na ciebie zła – wyjaśniła, a ja uśmiechnąłem się lekko.
Nie wiem co mną kierowało, ale przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w głowę. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie odepchnęła mnie i nie powiedziała czegoś w stylu:
,, Odwal się psycholu” ; ,, Nie dotykaj mnie” czy ,, Możesz mnie puścić ? ‘’.
- Przecież na mnie nie umiesz się długo gniewać – stwierdziłem.
- Serio nie ? – uśmiechnęła się chytrze.
- No może i potrafisz… - westchnąłem – Dobra oddasz mi kasę, jak wrócimy, okay ? – rzuciłem dla świętego spokoju.
- Extra – dziewczyna nagle rozpromieniła się, a na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech. Pokiwałem lekko głową, po czym podałem jej popcorn.
- Kiedy to się w końcu zacznie ? – spytała zniecierpliwiona, wsuwając biały smakołyk.
- Za 10 minut – odparłem.
Dziewczyna sięgnęła do mojego kartonu z popcornem, ale ja go odsunąłem.
- Eeeeej daj trochę – odezwała się.
- Ale przecież masz swój – odparłem zdziwiony.
- Ale mój jest niesłony – wytłumaczyła, przy tym robiąc minę obrażonej pięciolatki. Zaśmiałem się cicho i złapałem w garść trochę białych kuleczek.
- Otwórz buzię – rozkazałem, uśmiechając się.
Danielle zrobiła to o co poprosiłem, a ja wykorzystując sytuację, napchałem jej do buzi pełno popcornu, po czym zacząłem się głośno śmiać.
Nagle dziewczyna wszystko wypluła na moją koszulkę, przez co z moich ust wydobyło się tylko:
- haha zabawne.
- Nawet nie wiesz jak bardzo – wyszczerzyła się – Daj. Sama sobie wezmę – znów sięgnęła do mojego kartonu, ale schowałem go za siebie.
Dziewczyna wstała i zaczęła latać koło mnie, aby zdobyć to czego pragnęła, ale niestety jej się to nie udawało. Zmęczona usiadła na moich kolanach i próbowała dosięgnąć popcorn, który trzymałem nad swoją głową.
W końcu zlitowałem się nad nią, dlatego jedną ręką podałem jej karton, a drugą luźno oplotłem jej talię. Dziewczyna uśmiechnęłam się zwycięsko i zaczęłam wkładać do buzi pojedyncze ziarnka.
- A może jakieś podziękowanie ? – wyszczerzyłem się, zamykając oczy i robiąc dzióbek.
Usłyszałem tylko cichy chichot Brunetki, a następnie poczułem, że Danielle rozgniata na mojej twarzy popcorn. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na nią.
- Nie o takie podziękowanie mi chodziło, ale niech ci będzie – odparłem niezadowolony.
Po chwili, w geście wdzięczności, rzuciłem w nią białymi kulkami, przez co rozpętała się bitwa. Rzucaliśmy się popcornem, który leżał już chyba na całej Sali. Wstaliśmy z krzeseł i nie zaprzestając walki, zaczęliśmy się przepychać w wyniku czego Dan upadła na podłogę między fotelami, a ja znalazłem się na niej. Ona zamiast zacząć krzyczeć, po prostu chichotała.
- Nie śmiej się – powiedziałem, sam ledwo się od tego powstrzymując.
- Śmiesznie wyglądasz – wskazała na moje włosy, w których tkwił popcorn.
Zacząłem gwałtownie ruszać głową, przez co na jej odkryty brzuch spadały małe, białe kuleczki. Brunetka ponownie wybuchła śmiechem, przez co pokręciłem tylko głową i wstałem, pomagając jej się podnieść. Kiedy już ogarnęliśmy się, zacząłem ją otrzepywać, dzięki czemu na końcu klepnąłem ją lekko w tyłek.
- Eeeej. Zboczeńcu – walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- No co. Musiałem wykorzystać sytuację – stwierdziłem zadowolony.
- Ej mam pomysł – krzyknęła podekscytowana.
- Jaki ? – spytałem, bojąc się odpowiedzi.
Dziewczyna złapała mnie tylko za rękę i pociągnęła po schodach przez co znaleźliśmy zaraz przy pierwszym rzędzie foteli.
- Chcesz siedzieć tak blisko ? – spytałem niezadowolony.
- Nieee – zaprzeczyła, dzięki czemu ucieszyłem się, niestety nie na długo – Zróbmy wyścig – spojrzałem na nią pytająco.
- Jak ty chcesz się tu wyścigować ? – zagadnąłem wskazując na rzędy foteli.
- Będziemy je przeskakiwać – wyszczerzyła się.
- No chyba nie.
- Ale dlaczego ? – posmutniała.
- Pamiętasz, że masz mnie słuchać ? Nawet w najmniejszych rzeczach – przypomniałem jej, grożąc palcem.
- No proszę – błagała, wieszając się na moim ramieniu.
Wykorzystując sytuację, objąłem ją w pasie i przybliżyłem do siebie.
- Nie – zabroniłem, patrząc na nią stanowczo.
- Czemu ? – na jej twarzy pojawił się grymas.
- Jeszcze sobie coś zrobisz.
- Niby co ? Gdybym się przewróciła, to przecież te fotele są miękie. Nic się nie stanie – zapewniła, znowu się nakręcając.
- A jak złamiesz sobie nogę ? – dziewczyna na te słowa przewróciła oczami, mając chyba dość mojej nadopiekuńczości. No, ale w końcu obiecałem jej ojcu, że się nią zajmę.
- Nie złamię.
- To w takim razie potłuczesz się – wymyśliłem na poczekaniu.
- Wcale nie – przytuliła się do mnie, po czym dalej zaczęła błagać – nooo proooszę. Jeszcze nigdy nie ścigałam się w kinie – wyszczerzyła się.
- Dobra, ale masz uważać.
Po chwili ustawiliśmy się równo i na trzy cztery, wystartowaliśmy. Przeskakiwaliśmy rzędy, śmiejąc się przy tym. W pewnym momencie wyszedłem na prowadzenie i dobiegłem do końca Sali, co oznaczało wygraną. Zorientowałem się, że Danielle nigdzie nie ma, więc niemal momentalnie spanikowałem. Do moich uszu dobiegł głośny śmiech, więc od razu zerwałem się w tamto miejsce. Brunetka leżała w jednym z rzędów, między fotelami i śmiała się sama z siebie. Wstała i otrzepała swoje ubranie, a ja spojrzałem na nią uważnie.
- Nic ci nie jest ?
- Nic – wyszczerzyła się.
- Na pewno nic cię nie boli ? – zapytałem, patrząc na nią badawczo.
- Na pewno.
- Jesteś niemożliwa. Koniec z twoimi głupimi pomysłami. – uprzedziłem ją, śmiejąc się.
Usiedliśmy już na swoich miejscach, gdyż światła zgasły, a film lada moment miał się zacząć.
- Nie mów. Przecież było fajnie – zignorowałem jej słowa, gdyż zauważyłem, że do sali wszedł jakiś chłopak z dziewczyną.
- To są chyba jakieś żarty. Przecież zapłaciłem za wynajem tej sali – już chciałem się podnieść, kiedy Danielle zatrzymała mnie, kładąc swoją dłoń na ramieniu. Przysunęła się do mojego ucha i podekscytowana pisnęła cicho:
- To Cody Simpson.
Wytrzeszczyłem wzrok i okazało się, że to prawda. Obok niego siedziała jego siostra. Skrzywiłem się. Nie lubiłem tego gościa, a on wręcz przeciwnie. Latał za mną gdzie tylko się dało. Chciał się wypromować, czy co ? Najgorsze jest to, że jak przedstawiałem mu moje dziewczyny czy chociażby koleżanki, to od razu próbował zagadać i skupić swoją uwagę na sobie.
Już miałem iść go wyprosić, ale powstrzymała mnie Brunetka. Miałem tylko nadzieję, że nie zauważy, że także jesteśmy na sali.
Po skończonym filmie złapałem Danielle za rękę i od razu pociągnąłem do wyjścia. Kiedy znaleźliśmy się na holu usłyszałem, że ktoś mnie woła.
- Justin! Stary, gdzie tak pędzisz ? – odwróciłem się i zobaczyłem, że w naszą stronę zmierza Cody wraz ze swoją siostrą.
- Cześć – odpowiedziałem niezadowolony.
- Nie przedstawisz mi tej pięknej dziewczyny ? – zagadnął, wskazując na Brunetkę, która, uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Już miałem mu rzucić krótkie ,,nie’’ i wyjść, ale powstrzymałem się.
- To jest Danielle, moja – wtedy się zamyśliłem, właściwie to kim ona dla mnie była? – Moja bardzo bliska przyjaciółka – dokończyłem, a dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona, zaś potem uśmiechnęła się do mnie, więc to odwzajemniłem i mocniej ścisnąłem jej rękę.
- Miło mi cię poznać. Jestem Cody – odezwał się, a ona wyszczerzyła się – Szkoda, że już muszę lecieć, ale może spotkamy się kiedyś ? – spytał zalotnie.
Że co ? Czy ja mam go zabić ? Przecież wiadomo, ze Danielle się nie zgo…
- Pewnie – odparła dziewczyna, a mnie zamurowało. Wkurzony puściłem jej dłoń i skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej.
Brunetka nawet tego nie spostrzegła, tylko wymieniła się numerem telefonu z Blondynem. Chłopak przytulił ją, po czym pocałował w policzek. Wtedy już się zagotowałem.
- Pa Danielle – odezwał się Simpson, natomiast ja pociągnąłem ją za sobą, dzięki czemu wyszliśmy na świeże powietrze. Było po 22, dlatego na dworze było już ciemno. Odetchnąłem głęboko, aby się uspokoić.
- Już nigdy nie umyję tego policzka – powiedziała podekscytowana, a ja przewróciłem oczami.
Zbliżyłem twarz do  niej i cmoknąłem kilka razy jej policzek.
- A teraz umyjesz ?  - wyszczerzyłem się, a ona walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- Justin to nie zmienia faktu, że tego policzka dotykały usta Cody’iego Simpsona – ponownie pisnęła, więc wkurzony znów przybliżyłem się do niej i ponownie całowałem jej policzek.
- No przestań – odepchnęła mnie, śmiejąc się. Odsunąłem się lekko od dziewczyny i spojrzałem głęboko w jej oczy. Nasze usta dzieliło parę centymetrów.
- A umyjesz ten policzek ? – wyszeptałem z nadzieją.
- Czemu ci na tym tak zależy ? – spytała poważnie.. Zaraz czy ja właśnie zahipnotyzowałem ją swoim spojrzeniem ?
Chcąc to sprawdzić zbliżyłem się do niej i musnąłem jej usta. Dziewczyna to odwzajemniła, dlatego nie czekając na nic więcej, objąłem ją i przycisnąłem do siebie z całej siły, przygryzając jej dolną wargę. Uśmiechnąłem się podczas pocałunku, a dziewczyna wtedy przerwała tę piękną chwilę.
- Przepraszam – wyszeptała, spuszczając wzrok.
- Nie Danielle. Nie masz za co. To ja cię pocałowałem. Jeśli ktoś tu ma przepraszać, to na pewno nie ty – wytłumaczyłem, chcąc złapać jej dłoń, ale ona odsunęła ją gwałtownie, co mnie zdziwiło. Przecież odwzajemniła pocałunek, więc o co chodzi ? – pomyślałem. Przeczesała swoją opadającą grzywkę i wymamrotała:
- Em. Justin. Lepiej niech nikt o tym nie wie. Po prostu zapomnij – ruszyła szybko w stronę domu, a ja oniemiałem. Nie mogłem tego tak zostawić. Zerwałem się z miejsca.
- Danielle – krzyknąłem, kiedy już byłem koło niej. Zatrzymałem się naprzeciwko dziewczyny i znów spojrzałem w jej oczy, ale ona spuściła wzrok, dlatego złapałem za jej podbródek i lekko uniosłem jej głowę.
- Chyba musimy porozmawiać – stwierdziłem.
- Nie jestem taka pewna – odparła oschle. Czyli znowu zaczynamy grać w tę chorą grę ? pomyślałem.
- Za to ja jestem – tym razem nie miałem zamiaru odpuścić – Nie możemy przed tym uciekać. Przynajmniej ja nie mogę.
- Przed czym ? – warknęła, a ja położyłem dłonie na jej policzkach, przybliżyłem twarz do swojej i szepnąłem w jej usta:
- Na przykład przed tym, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Jesteś dla mnie kimś więcej…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PO PIERWSZE: przepraszam, że znowu was zawiodłam :( Rozdział miałam napisany w niedzielę, ale później przez cały tydzień  nie byłam na kompie, więc nie miałam jak dodać :( BTW. Rozdział moim zdaniem jest tak denny, że aż masakra :/ No, ale mam nadzieję, że was jakoś zaspokooi ;

25 komentarzy = Nowy Rozdział 


Idiot who lives in my own world.
Girls who have normal dreams .x


SEE YA ! ;* ^^

sobota, 23 marca 2013

Rozdział 6 - Hey, what's the situation? I'm just tryna make a little conversation, why the hesitation? You know it's right, don't be so cold, we could be fire Tomorrow we go, let's start tonight You know what is all about . x



KTO MA M&G NA KONCERT JUSTINA, TO NIECH DA MI ZNAĆ JAK  NAJSZYBCIEJ W KOMENTARZU I NIECH ZOSTAWI NAZWĘ TWITTERA. ! BARDZO PROOOSZĘ, A WRĘCZ BŁAGAM ! TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE ! X
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uchyliłam leniwie powieki, lekko je przecierając. Mocne promienie słońca, wpadające przez otwarte drzwi balkonu, raziły mnie, więc natychmiast zamknęłam oczy. Tak bardzo nie chciałam dziś wychodzić z łóżka. Po pierwsze szkoła, a po drugie Bieber. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy po tym co stało się wczoraj. Nic to dla mnie nie znaczyło, ale sama myśl o tym do czego prawie doszło, obrzydzała mnie. Nie mogę sobie wybaczyć, że uległam wtedy Vannesie i zgodziłam się na ten cholerny zakład. Nie zaprzątając już sobie głowy, wygramoliłam się z łóżka i wbiegłam do łazienki. Po skończonym prysznicu, wysuszyłam włosy, wyprostowałam je i nałożyłam delikatny makijaż. Z racji tego, że była już ponad połowa czerwca włożyłam na siebie to:
a następnie zbiegłam na dół.
Chłopak leżał na kanapie ze słuchawkami w uszach i cicho podśpiewywał słowa piosenek. Przeszłam szybkim krokiem obok niego, aby przypadkiem nie złapać z nim kontaktu wzrokowego.. Kiedy znalazłam się w kuchni nalałam sobie szklankę wody i upiłam z niej łyk. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Szkło, które jeszcze przed chwilą trzymałam w ręce, znalazło się na podłodze w drobniutkich kawałeczkach, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Gwałtownie odwróciłam się i spojrzałam na, jak się okazało, lekko spłoszonego Biebera.
- Sory.. ee. Ja nie wiedziałem, że tak bardzo się przestraszysz – odezwał się, drapiąc po karku.
- Ygh ! Daruj sobie – wyrzuciłam zrezygnowana.
- Chciałem się tylko przywitać –uśmiechnął się, położył rękę na mojej talii i chciał cmoknąć w usta, ale natychmiast odsunęłam się.
- A przepraszam cię bardzo, ale co ty robisz ? – spytałam zirytowana.
- No chciałem się przywitać – powiedział z wyrzutem, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Przecież powiedziałam ci ,, CZEŚĆ’’ – odparłam bez uczuć, a on spojrzał na mnie tak dziwnie.
- Myślałem, że po wczoraj…
- To źle myślałeś – warknęłam, przerywając mu.
- No więc to co wydarzyło się wczoraj.. Co to miało znaczyć ? – spytał podenerwowany.
- Nic. Zupełnie nic – odpowiedziałam od razu.
- Aha. Extra – prychnął – Wsiadaj do auta. Za dwadzieścia minut zaczynają nam się lekcje – dodał jeszcze, kiedy wkurzony wychodził z mojego domu.
Jeszcze tego mi  brakowało.. Obrażony Justin. Nie ma chyba nic lepszego niż taki początek dnia, już wtedy wiedziałam, że nie będzie on przyjemny. Pragnęłam tylko jakoś go przeżyć i znaleźć się w moim cieplutkim łóżku. Westchnęłam ciężko, po czym zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się do samochodu Szatyna.
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Nie wiedziałam czym mam się zająć, dlatego co chwilę śpiewałam sobie w myślach różne piosenki, patrzyłam przez okno, lub wystukiwałam palcami znany mi rytm. Nareszcie po 10 minutach znaleźliśmy się na terenie szkoły. Bieber jak zwykle zaparkował na swoim miejscu. Zadowolona z tego, że jak na razie nie będę musiała z nim przebywać, rzuciłam się w stronę drzwi, ale coś było nie tak. Zaczęłam je szarpać i nic.
- Otworzysz ? – spytałam, przewracając oczami.
- Nie – odparł krótko, a ja gwałtownie przeniosłam na niego wzrok.
- Otwórz to do cholery ! - warknęłam, ponownie szarpiąc drzwi.
- Kurwa. Zostaw to. Jeszcze zepsujesz – wrzasnął zirytowany, a ja myślałam, że zaraz mu coś zrobię… - Nie było by cię stać nawet na sam silnik tego samochodu – dodał, a we mnie się zagotowało.
- Oh doprawdy ? – poprawiłam się w fotelu i dumnie wyprostowałam – Ty chyba zapomniałeś kim jest mój ojciec. Ma 2 razy więcej zer na koncie niż ty – zadrwiłam z niego. Szatyn obrócił się tak, że siedział przodem do mnie, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru zmieniać pozycji.
- Dlaczego chciałaś się ze mną przespać ? – walnął prosto z mostu, a mnie zatkało.
- Nie chciałam – odparłam, wzruszając przy tym ramionami.
- Ha ha powiesz mi, że robiłaś to wbrew sobie ? – zadrwił, a ja tylko zacisnęłam mocniej pięści.
- Dokładnie tak –odpowiedziałam, patrząc wprost w jego oczy, tak, aby zrozumiał, że wcale tego nie chciałam. Mięśnie Justina automatycznie napięły się. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, więc najzwyczajniej w świecie postanowiłam stamtąd spływać – Mogę już iść ? – spytałam.
- Ktoś ci za to zapłacił tak ? – zaśmiał się z drwiną, ignorując moje wcześniejsze pytanie.
- Za kogo ty mnie masz ? – warknęłam.
- Szczerze ? Za zwykłą sukę – powiedział, obserwując każdy mój ruch.
W tym momencie każdy milimetr mojego ciała wzdrygnął się i był gotowy do bitwy. Przymrużyłam lekko oczy, pokazując mu, że zrobił bardzo źle, wymawiając to słowo. Uderzyłam go z całej siły  w policzek, za który natychmiast się złapał.
- Otwórz te drzwi, bo inaczej zacznę krzyczeć – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie zrobisz tego – powiedział, a ja uniosłam do góry brwi.
Momentalnie odwróciłam się w stronę drzwi i zaczęłam wrzeszczeć o pomoc. Nagle poczułam na moich ustach jego rękę. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak, że moje ciało prawie bezwładnie leżało na jego klatce piersiowej. Chłopak położył dłoń na moim kolanie, więc natychmiast próbowałam się wydostać z jego uścisku, ale niestety on go tylko wzmocnił. Swoją ręką zaczął sunąć wzdłuż mojego ciała, dochodząc aż do ramienia. Zbliżył swoją twarz do mojej, cały czas zakrywając mi usta. Przejechał powoli i delikatnie swoim nosem po moim policzku, a następnie zatrzymał się przy mojej szyi, którą po chwili musnął kilka razy. Szatyn nagle oderwał się ode mnie, tym samym wypuszczając z objęć, i jak gdyby nigdy nic odblokował drzwi. Odwrócił głowę w przeciwną stronę. Dobrze wiedział, że przeszywałam go teraz wzrokiem. Po prostu to czułam.. Zdążyłam go już poznać… Pokręciłam głową, dzięki czemu wróciłam do świata żywych.
- Jesteś chory – warknęłam i jak najszybciej uciekłam stamtąd. Wysiadłam z auta, po czym pobiegłam do szkoły, aby uwolnić się od tej dziwnej sytuacji.
Kiedy znalazłam się na szkolnym korytarzu, odetchnęłam z ulgą i powędrowałam do szafki, gdzie stali moi przyjaciele.
- Hej – rzuciłam obojętnie, nawet na nich nie patrząc.
Wyciągnęłam potrzebne mi książki i chciałam ruszyć na jeszcze nie rozpoczęte lekcje, ale zatrzymała mnie Rose.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – zaśmiała się miło, a ja uśmiechnęłam się lekko w jej stronę.
- Na pewno wszystko gra ? – spytał Chris, patrząc na mnie badawczo.
-  Tak -  przewróciłam oczami co go rozbawiło.
- No to dobrze słonko – przytulił mnie i szepnął jeszcze do ucha – I tak mnie nie oszukasz, wiem, że coś się stało, ale rozumiem, że jak będziesz gotowa to mi powiesz.
Objęłam go jeszcze mocniej i cmoknęłam w policzek, przez co usłyszałam jego cichy chichot. Pożegnałam się z nimi, ponieważ uznali, że nie ma jeszcze sensu iść na zajęcia, jednak przez mój humor nie miałam ochoty na nic więcej.
Kiedy doszłam do klasy zajęłam swoje miejsce. Uczniowie, którzy także byli w tym samym pomieszczeniu, siedzieli na ławkach i zacięcie o czymś dyskutowali. Wtedy wszedł ON. Chłopak od razu spojrzał w moją stronę, ale ja odwróciłam głowę. Zajął miejsce obok mnie, gdyż naszą pierwszą lekcją była matematyka, a na tej lekcji nauczycielka kazała siedzieć nam razem. Cóż, ironia losu ?
Rozglądałam się po klasie, kiedy poczułam jego niepewny ruch. Chwycił moją rękę i splótł nasze dłonie, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz.. Natychmiast spojrzałam na niego, ale on od razu odezwał się:
- Chcę tylko pogadać, a to na wypadek, gdybyś chciała uciec – wyjaśnił. Próbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale to na nic..
- Jeśli mnie nie puścisz, to na pewno z tobą nie pogadam – warknęłam, a on prawie natychmiast zabrał rękę.
- W sumie to ja.. ee.. nie wiem co mam ci powiedzieć – odparł, drapiąc się po karku.
- Chcesz zrobić ze mnie idiotkę ? – warknęłam.
- Niee. Ja po prostu chciałem tylko.. Ja.. Chciałem usłyszeć twój głos – otworzyłam szeroko oczy. Szatyn oparł czoło o swoje ręce i szepnął chyba sam do siebie : - Boże, co ja gadam ?
Zaśmiałam się cicho słysząc go..
- Chłopaku ty się rumienisz – zaśmiałam się słodko i szczerze, łapiąc go za podbródek, tym samym zmuszając, aby na mnie spojrzał.
- Wcale nie – spuścił głowę i uśmiechnął się sam do siebie.
Nagle we mnie coś drgnęło. Nie zachowywał się jak ten JUSTIN BIEBER, tylko jak chłopak, z którym chciałabym się przyjaźnić.
- Nie rozumiem. – powiedziałam na głos.
- Czego ? – zmarszczył brwi.
- Teraz jesteś całkiem inny.. – wyjaśniłam.

***Oczami Justina***

- To znaczy ? – spojrzałem na nią pytająco, cały czas się uśmiechając.
- No jesteś miły i całkiem w porządku – odparła zamyślona.
- Chciałem cię przeprosić.. Za to w samochodzie. Przesadziłem.. Poniosło mnie.. – wyżaliłem się, a ona tylko przytaknęła i uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy patrzyłem na nią, miałem ochotę ją przytulić, ale po pierwsze w klasie było kilka osób, a po drugie ona sama by mnie chyba zabiła, więc się powstrzymałem.
- Masz może ochotę wyjść wieczorem ze mną do kina ? – odezwałem się, a dopiero później zorientowałem się co właśnie powiedziałem. Danielle lekko się zdziwiła i chyba nie wiedziała co zrobić, więc szybko dodałem, drapiąc się po karku: - Znaczy, wiesz to tylko takie zwykłe wyjście jak kumple.
- No sama nie wiem – odparła nieprzekonana.
- Nie daj się prosić – zachęciłem ją, ale ona nadal nie wyrażała chęci – Scooter kazał mi dziś wyjść i pokazać się mediom, pomyślałem, że dotrzymasz mi towarzystwa, skoro nie powinnaś zostawać wieczorami sama w domu – skłamałem, a ona zmrużyła oczy, patrząc na mnie badawczo, dlatego próbując ukryć moje kłamstwo, uśmiechnąłem się szerzej.
- Skoro tak.. To zgodaa. – odparła niepewnie..
- Serio ? – od razu się ożywiłem.
- Tak. W sumie czemu nie ? Będzie fajnie – na te słowa wyszczerzyłem się jak głupi, a ona tylko cicho zaśmiała się i wyciągnęła zeszyt, gdyż do klasy weszła nauczycielka.
~*~
Przez całą lekcje wpatrywałem się w Danielle jak ostatni kretyn. Nie wiem co mi się stało, po prostu czułem, że przy niej jestem..spokojniejszy i szczęśliwszy ? Tak to chyba dobre słowa do opisania mojego zachowania kiedy byłem niedaleko niej.
Rozejrzałem się po klasie, po czym zauważyłem wpatrującego się we mnie Jake’a. Spojrzałem na niego pytająco, za to on rzucił liścik na moją ławkę. Rozwinąłem papierek i przejechałem wzrokiem bo bazgrołach:

,, Stary, ogarnij. Patrzysz na nią jak na jakiś okaz natury. Może byś tak zagadał ? ‘’

Popatrzyłem na niego przymrużając oczy, następnie złapałem długopis w rękę i odpisałem mu tylko:
,, Wal się Jake ;> ‘’

Kiedy Brunet przeczytał moją odpowiedź, wybuchnął śmiechem.
- Jakiś problem Jake ? – upomniała go nauczycielka.
- Justin serio mam to zrobić ? – te słowa skierował do mnie, wskazując na zgniecioną karteczkę, którą trzymał w ręce, po czym znów zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale w tym samym momencie przypomniałem sobie co mu odpisałem. Dopiero wtedy skojarzyłem co chłopak miał na myśli, dlatego sam zacząłem się śmiać.
- Aaaa czyli to was tak bawi ? – spytała chytro matematyczka, wyrywając liścik z dłoni Bruneta.
- Niech pani tego nie czyta – gwałtownie wstałem, na co Danielle lekko wzdrygnęła.
- A to czemu nie, panie Bieber ?  - zagadnęła.
Podbiegłem do niej i wręcz wyszarpałem papierek z jej ręki, po czym schowałem go za siebie.
- Ponieważ to prywatna korespondencja – wymyśliłem na poczekaniu.
Niedługo mogłem odetchnąć, gdyż Rose i Van, siedzące za mną w ławce wyrwały liścik z mojej dłoni i przeczytały go. Także wybuchły śmiechem, ale już nie z tego samego powodu co ja i Jake.
- Jak jej coś powiecie to wam coś zrobię – szepnąłem w ich stronę, a one puściły mi oczko.
Na szczęście zadzwonił dzwonek. Uśmiechnąłem się jeszcze niewinnie w stronę nauczycielki, po czym złapałem swoje rzeczy i pędem wyszedłem z klasy.
Po skończonych zajęciach stałem przed szkołą, wypatrując Brunetki. Kiedy zobaczyłem ją wychodzącą z budynku od razu wzdrygnąłem.
- Danielle – krzyknąłem.
Dziewczyna pożegnała się z Van i Rose, całując je w policzek, a na końcu machając, tym samym zbliżając się do mnie.
- Czekasz na kogoś ? – zdziwiła się.
- Na ciebie – uśmiechnąłem się.
- Na mnie ?
- Przecież nie możesz wracać sama do domu. Już zapomniałaś ? Twój ojciec lub co gorsze Scooter zabiłby mnie, gdyby się dowiedzieli. – zaśmiałem się – Wsiadaj – zachęciłem ją, zajmując miejsce kierowcy.
W drodze powrotnej Danielle była wyjątkowo szczęśliwa. Nie rzuciła ani jednej dogryzki pod mój adres co bardzo mnie dziwiło. Może wszystko zmieniło się po ostatnich wydarzeniach ?
- Ooo uwielbiam tą piosenkę – pisnęła zachwycona, a w radiu rozbrzmiał French Montana ft. Nicki Minaj – freaks.
Od razu zaczęła nucić, a ja spuściłem głowę w dół i zaśmiałem się. Zerknąłem na nią ukradkiem i oniemiałem. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłem jaka jest śliczna. Jej rysy twarzy były po prostu łagodne i idealne.
- Patrz na drogę – upomniała mnie.
- Okay, okay bez nerwów – odparłem.
- Wcale się nie denerwuję – uśmiechnęła się, co od razu odwzajemniłem.
- Nie mogłoby być tak zawsze ? – mruknąłem sam do siebie, ale Brunetka to usłyszała.
- Co ? – przeniosła na mnie wzrok, marszcząc brwi.
- Nieważne.
- Mów Bieber – zagroziła, tłumiąc w sobie śmiech.
- Nie rozkazuj mi Walker – odpowiedziałem, szczerząc się.
- Ejejejejej bez takich – zaprotestowała.
- Chodzi mi po prostu o to, że nie kłócimy się, nie dogryzamy sobie, jesteśmy wyluzowani, wygłupiamy się i jest po prostu normalnie. Zachowujemy się jak zwykli kumple – wyjaśniłem, skupiając się na drodze.
- Taa mnie też chyba bardziej odpowiada taki układ  – przyznała – Chociaż po tym jak nazwałeś mnie rano to nie jestem taka pewna – powiedziała niby w żartach, ale ja natychmiast poprawiłem się w fotelu i spoważniałem.
- Wiesz, że tak nie myślę ? – spojrzałem na nią z powagą – To były tylko emocje. Przepraszam.
- Spoko. Już ci wybaczyłam. Nie gadajmy już o tym – uśmiechnęła się miło.
- Swoją drogą to tak serio. Czemu chciałaś się ze mną przespać ? – wybuchłem śmiechem, a ona strzeliła się ręką w czoło.
- Jesteś niemożliwy – przewróciła oczami, chichocząc.
- Przyznaj. Pragniesz mnie – wypiąłem dumnie klatę, na co ona znowu parsknęła śmiechem.
- Tak. Kiedy powtórzymy to co wczoraj ? – przysunęła się do mnie i spytała uwodzicielsko.
Położyłem dłoń na jej kolanie, po czym tłumiąc w sobie śmiech, odpowiedziałem:
- Kiedy tylko zechcesz księżniczko.
Dziewczyna wyszczerzyła się, a następnie odezwała się jeszcze:
- Dobra, koniec tych wygłupów – zabrała moją dłoń, przeniosła ją na kierownicę i wyszczerzyła się.
Taaak. Dla tego uśmiechu zdecydowanie warto było znieść te ostatnie, niemiłe wydarzenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moim zdaniem rozdział do bani, ale w następnym będzie się działo dużo więcej, więc serdecznie zachęcam was do czytania.! :D Rozdział dedykuję Asi Gajewskiej, która bardzo wspiera mnie w pisaniu tego bloooga :D Dziękuję ci ;* I NAJWAŻNIEJSZE ! JEŚLI KTOŚ Z WAS MA M&G TO PROSZĘ O KONTAKT ZE MNĄ. TO DLA MNIE STRASZNIE WAŻNE !!! X Liczę na komentarze :D x


Idiot who lives in my own world.
Girl who have normal dream.x

SEE YA ! ;* ^^

wtorek, 19 lutego 2013

Rozdział 5 - She say she love my lolly. She wanna make it pop. She say she love to party, girl, I love your body. Why you on the table? Cause you know I'm watching.Club about to close, come up out them clothes. I'm about to give you what you asking for..



- Proszę – podałam wysokiemu Brunetowi kubek z ciepłą herbatą.
- Dziękuję. Opowiadaj co tam u ciebie. – zasugerował, poprawiając się na fotelu.
- Lepiej ty mi wujku powiedz skąd się tu wziąłeś ? Ostatnio widziałam cię jakieś cztery czy pięć lat temu, zanim wyjechałeś – oświadczyłam, upijając łyk ciepłego napoju.
- Ejejejje młoda damo. Już chyba rozmawialiśmy na ten temat. Nie mów do mnie wujku, czuję się wtedy dziwnie i w dodatku staro – zrobił smutną minkę – Po prostu Scooter – dodał, uśmiechając się, a ja przewróciłam oczami.
- Ja też czuję się dziwnie, kiedy muszę mówić do ciebie po imieniu. W końcu jesteś moim wujkiem – wyszczerzyłam się, a on spojrzał na mnie groźnie.
- Widzę, że charakterek ci się nie zmienił – wystawił do mnie język, na co ja zgromiłam go wzrokiem.
Żeby przybliżyć wam trochę moją sytuację, to Scooter jest przyszywanym bratem mojego taty. Całe dzieciństwo spędziłam z nim. Czasem wydawało mi się nawet, że jestem z nim bardziej zżyta, niż z własnym ojcem. Braun został kiedyś menagerem gwiazd.. Wszyscy cieszyli się z jego sukcesu, cała rodzina, przyjaciele i ogólnie najbliżsi do momentu. Pewnego dnia, kiedy wraz z rodzicami oglądałam telewizję, przyszedł do nas Scooter. Miałam wtedy jakieś 12 lat. Oznajmił, że wyjeżdża, gdyż podpisał kontrakt z pewnym, młodym, utalentowanym chłopakiem. Moje serce posypało się na miliony kawałków. Bałam się, że przez to go stracę i nie myliłam się. Dopiero po pięciu latach miałam okazję zobaczyć go powtórnie.
- Danielle, ktoś dzwoni do drzwi – z moich rozmyśleń wyrwał mnie głos wujka.
- Proszę – krzyknęłam.
Po chwili do salonu wszedł Bieber. Popatrzył na nas, a następnie oniemiał. Nie wiedziałam o co chodzi .
- Scooter – krzyknął uradowany Szatyn.
Braun natychmiast podniósł się z fotela i podbiegł do chłopaka, tym samym witając się z nim męskim uściskiem. W tym momencie moje serce pękło po raz drugi. Po moim policzku spłynęła samotna łza, którą szybko otarłam. Scooter nie ucieszył się tak bardzo nawet na mój widok..
- Wy się znacie ? – spytałam zmieszana.. Działo się ze mną coś złego. Czułam ból, zdradę jak i smutek i zdenerwowanie.
- No przecież Scooter to mój menager – wyszczerzył się Bieber, patrząc na dumnego Bruneta.
- Że co ?! – warknęłam.
- Ej Danielle co jest ? – spytał troskliwie mój wujek.
- Zostawiłeś mnie na pięć cholernych lat dlatego, że musiałeś promować tego kretyna ?! – wrzasnęłam.
- Ej mała. To moja praca – odezwał się i podniósł ręce w geście niewinności.
- A na ile zostajesz ? – spytałam go podejrzliwie, domyślając się odpowiedzi i tym samym zmieniając temat.
- No tak w sumie to za 3 godziny mam samolot – odparł niepewnie, drapiąc się po głowie.
- Wiedziałam – prychnęłam zdenerwowana, po czym splotłam ręce na piersi i przewróciłam oczami.
- Dziewczyno, nie rób scen z byle gówna – warknął Bieber..
- Uhuhuhuh, a gdzie twoje święte nastawienie do kłótni, co ? Jeszcze pare godzin temu błagałeś, abyśmy się pogodzili – zadrwiłam z niego – Poza tym nie wpieprzaj się do nie swoich spraw i wyjdź z mojego domu – krzyknęłam w jego stronę.
- Dzieciaki, uspokójcie się ! Siadać na kanapę, już ! – wrzasnął Braun, na co aż lekko wzdrygnęłam się.
Zrobiliśmy to co rozkazał, a następnie spojrzeliśmy na niego, lekko wystraszeni.
- Po waszej jakże miłej wymianie zdań, wnioskuję, że się znacie, a więc krótko i dorzeczy. Danielle – zwrócił się do mnie – Od tej pory słuchasz się Justina. To zalecenie Twojego Ojca. Podobno wpadł w jakieś kłopoty, przez co ty też jesteś teraz w lekkim niebezpieczeństwie.
- Zaraz, zaraz jakie kłopoty ? – spytałam zaniepokojona.
- Nie mogę ci powie..
- Do cholery ! Tu chodzi o mojego ojca ! – przerwałam mu wrzeszcząc.
- Nie zawsze wszystko musisz wiedzieć.. Teraz najważniejsze jest tylko i wyłącznie twoje bezpieczeństwo – wyjaśnił, a ja przewróciłam oczami.
- Scooter. I ty myślisz, że ja się będę słuchać jego ? – spojrzałam z obrzydzeniem na Biebera.
- Ależ oczywiście, że tak. O każde chociażby najmniejsze wyjście do kina, koleżanki czy klubu masz pytać o zgodę Justina – spojrzał na mnie karcąco, a ja otworzyłam szeroko oczy.
- Ty chyba zwariowałeś ?! – zaśmiałam się kpiąco.
- Nie zwariowałem. Jeśli nie będziesz stosować się do tych zasad, to wracasz do Polski, do ojca – oznajmił, a ja nie dowierzałam.
- Ja dobrze słyszę ? Ty mnie szantażujesz ? – podniosłam się gwałtownie.
- Danielle, przestań, nie odbieraj tego tak. Tutaj liczy się tylko twoje bezpieczeństwo – odparł, patrząc na mnie uważnie.
- Ej Scooter, ale to chyba nie jest dobry pomysł. Poza tym nawet nie spytałeś mnie o zdanie. Nie będę jej niańczył – odezwał się lekko zbity z tropu Szatyn.
- Zamknij się – krzyknęłam w stronę Biebera, który zaraz przewrócił oczami.
- Młoda damo.. – zaczął Braun, ale natychmiast mu przerwałam.
- Skończ ! – wrzasnęłam do wujka – Kiedy otworzyłam drzwi i zobaczyłam cię przed nimi, myślałam, że to będą najlepsze dni w ostatnim czasie. Myślałam, że wszystko się polepszy, ale niestety pomyliłam się. Ty wszystko pogorszyłeś – dokończyłam, krzycząc, po czym pobiegłam na górę.
***Oczami Justina***

- Może powinieneś pójść z nią porozmawiać ? – zasugerowałem, siedząc wraz ze Scooterem na kanapie.
- Niech lepiej wszystko sobie poukłada sama – odparł, patrząc w podłogę.
- A tak przy okazji.. To całe słuchanie się mnie i w ogóle, to kolejny kawał z twojej strony, nie ? – spytałem uśmiechając się.
- Nie – warknął, a z mojej twarzy natychmiast zszedł uśmiech i wkradł się grymas.
- Czyli ja serio mam ją niańczyć ? – spytałem kpiąco.
- Nawet nie próbuj mnie denerwować – Braun lekko podniósł głos.
- To może chociaż mi wyjaśnisz, dlaczego mam to robić ?
- Słuchaj Justin.. Jej ojciec wpakował się w małe bagno. W każdej chwili może ktoś po nią przyjść.. Ktoś kto na pewno nie będzie chciał tylko sobie pogadać, rozumiesz ? Najlepiej zrobisz, jeśli noce spędzać będziesz tutaj. Nie wypuszczaj jej nigdzie po zmroku i najlepiej żadnych imprez, okay ? – wytłumaczył.
- Nadal nie spytałeś mnie o zdanie, no ale dobra niech ci będzie – odparłem.
- A i jeszcze jedno. Dbaj o nią, bo jeśli jej ojciec zobaczy u niej chociażby małe zadrapanie, to będziesz miał kłopoty. A no i  gdyby Danielle chociaż raz cię nie posłuchała, natychmiast dzwoń do mnie lub do jej ojca – przysunął mi wizytówkę taty Brunetki.
- W takim razie, coś czuję, że będę miał duży rachunek za telefon – odezwałem się.
- Czemu tak sądzisz ? – spytał zdziwiony.
- Ona mnie nie lubi. Zrobi wszystko, aby zrobić mi na złość – wyjaśniłem, a on przewrócił oczami.
- Poradzisz sobie Justin – uśmiechnął się mile – A teraz muszę już iść. Jest już 22, a za 2 godziny mam samolot – dokończył, żegnając się ze mną, po czym wyszedł.
Zamknąłem za nim drzwi, a następnie odwróciłem się, wypuszczając głośno powietrze z ust. Nie wiedząc, co mam robić, poszedłem na górę, sprawdzić czy wszystko w porządku.
~*~
Uchyliłem delikatnie drzwi do pokoju dziewczyny i wsunąłem się w głąb pomieszczenia. Leżała skulona na łóżku, do którego natychmiast podszedłem. Ukucnąłem obok i szepnąłem:
- Danielle..
Brunetka otworzyła oczy i spojrzała na mnie wzrokiem, przepełnionym smutkiem, gniewem i nienawiścią, dlatego od razu popatrzyłem w dół.
- Dlaczego nadal jesteś w moim domu ?! – warknęła, nie zmieniając swojej pozycji.
- Scooter kazał mi u ciebie nocować – odparłem, patrząc w jej oczy.
- Extra – mruknęła – Mogę iść wziąć prysznic? – spytała zirytowana.
- Yy.. pewnie – odparłem – czemu zadajesz mi takie pytanie ?
- Przecież teraz muszę dostać od ciebie zgodę.. A może zabronisz mi oddychać ? – warknęła zdenerwowana, gwałtownie wstając, dlatego ja także szybko się podniosłem.
- Jezu, dobrze wiesz, że mi też to nie jest na rękę – tłumaczyłem się.
- To w takim razie idź do domu ! Nie bój się, nie powiem Scooterowi, że zostawiłeś mnie tu samą – krzyknęła, zabierając jakieś ciuchy, po czym weszła do łazienki.
- Idiota – warknąłem sam do siebie, waląc głową w ścianę.

***Oczami Danielle***

Kiedy skończyłam brać prysznic, usłyszałam, że z mojego pokoju dobiega pewien dźwięk. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to moja komórka. Szybko owinęłam się ręcznikiem i pobiegłam do szafki nocnej.
- Halo ? – odebrałam.
- Hej
- No hej Van – przywitałam się, przekręcając klucz w drzwiach mojego pokoju na wypadek, gdyby Bieber chciał tu nagle wparować.
- Dzwonię spytać o nasz zakład – powiedziała.
- Co masz na myśli ? – zmarszczyłam brwi.
- No nie wiem czy mam już zacząć rozkochiwać w sobie Jake’a – zaśmiała się słodko, a ja przewróciłam oczami.
- Jesteś okrutna – stwierdziłam i także zaśmiałam się lekko.
- No to jak ? – dopytywała, a ja wtedy wpadłam na genialny pomysł.
- Wiesz, jak na razie wstrzymaj się. Może dziś uda mi się coś zdziałać – uśmiechnęłam się, mówiąc to. – Pa – rzuciłam jeszcze, po czym nie czekając na nic, rozłączyłam się. Wbiegłam do łazienki i zaczęłam suszyć włosy.. W końcu zapowiada się ciekawa noc..

***Oczami Justina***

Ponownie naciągnąłem na siebie koc i ziewnąłem.. Przymknąłem powieki i próbowałem zasnąć, niestety utrudniała mi to niewygodna kanapa.
- Justin ! – usłyszałem wołanie Danielle.
Przewróciłem oczami, gdyż lekko mnie rozbudziła.
- Co ?! – odkrzyknąłem.
- Mógłbyś tu na chwilę przyjść ?
Bez słowa wstałem niechętnie i przeciągnąłem się. Skierowałem się w stronę schodów, dzięki którym zaraz byłem na górze.
- Co chcesz ? – spytałem zirytowany i dopiero wtedy na nią popatrzyłem.
Oblizałem usta, widząc jej strój. Miała na sobie krótką, satynową piżamę i subtelny makijaż, zaś na ramiona opadały jej ciemne włosy.
- Ekhm. To znaczy.. Coś się stało Danielle ? – natychmiast poprawiłem się, w końcu dla takiej dziewczyny nie można być niemiłym.
- Nie czujesz się samotnie tam na dole ? – spytała zalotnie, co totalnie zbiło mnie z tropu.
- Yyy.. No może trochę, ale o co chodzi ? – nie wiedziałem do czego zmierza.
- No, a nie chciałbyś byś przypadkiem tu ze mną zostać ?
- A co ty w szachy chcesz grać ? – zadrwiłem z niej, ale natychmiast opanowałem się, kiedy dziewczyna położyła rękę na moim karku. Gwałtownie przyciągnęła mnie bliżej siebie.
- Miałam na myśli coś bardziej przyjemnego – wymruczała do mojego ucha, przez co moje kolana od razu się ugięły.
Danielle cicho zaśmiała się, a ja patrzyłem na nią totalnie zdezorientowany. Brunetka wplotła rękę w moje włosy i spojrzała tak jakby kpiąco, ale jednocześnie zalotnie w moje oczy, i lekko musnęła moje usta. Nie mogłem się pohamować, dlatego nie czekając na nic więcej, przejąłem inicjatywę. Wpiłem się jeszcze bardziej w jej wargi i zacząłem kierować się do przodu, tym samym zmuszając Danielle do cofania się. Kiedy natchnęła się na łóżko, pchnąłem ją jeszcze mocniej, dzięki czemu opadliśmy na nie. Brunetka szybkim ruchem sprawiła, że to teraz ona siedziała na mnie. Oderwała się ode mnie i sunąc nosem po moim policzku, zjechała na szyję, którą zaczęła obdarowywać mokrymi pocałunkami. Cicho jęknąłem, czując narastające podniecenie… Właśnie miałem wsunąć ręce pod jej bluzkę, kiedy coś mnie powstrzymało. Odepchnąłem lekko od siebie dziewczynę, która najwidoczniej zdziwiła się.
- Danielle co my robimy ? – spytałem, patrząc w jej oczy, ciężko dysząc.
- Justin… Spędzamy miło czas – zamruczała i zbliżyła się do mnie.
- Przestań – ponownie ją odepchnąłem – Nienawidzimy się, a nagle wylądujemy razem w łóżku ? – spytałem lekko zirytowany.
- Skarbie rozluźnij się – szepnęła, próbując coś zdziałać.
- Lepiej pójdę na dół. Dobranoc Danielle – powiedziałem, po czym cmoknąłem ją szybko w usta i zbiegłem do kuchni. Napiłem się trochę wody, mając nadzieję, że chociaż ona pomoże mi trochę ochłonąć... 
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Rozdział napisałam już tydzień temu, ale nie dodałam, gdyż miałam dużo nauki :( Przepraaaszam :D Mam akurat wenę, więc następny rozdział pojawi się jak będzie 34 KOMENTARZY!! :D Jeśli macie jakieś pytania, albo coś to piszcie do mnie na Twittera: @klaudia3240, albo pytajcie w komentarzach :D  


Idiot who lives in my own world.
Girl who have normal dream .x


SEE YA ! ;* ^^