sobota, 23 marca 2013

Rozdział 6 - Hey, what's the situation? I'm just tryna make a little conversation, why the hesitation? You know it's right, don't be so cold, we could be fire Tomorrow we go, let's start tonight You know what is all about . x



KTO MA M&G NA KONCERT JUSTINA, TO NIECH DA MI ZNAĆ JAK  NAJSZYBCIEJ W KOMENTARZU I NIECH ZOSTAWI NAZWĘ TWITTERA. ! BARDZO PROOOSZĘ, A WRĘCZ BŁAGAM ! TO DLA MNIE BARDZO WAŻNE ! X
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Uchyliłam leniwie powieki, lekko je przecierając. Mocne promienie słońca, wpadające przez otwarte drzwi balkonu, raziły mnie, więc natychmiast zamknęłam oczy. Tak bardzo nie chciałam dziś wychodzić z łóżka. Po pierwsze szkoła, a po drugie Bieber. Nie byłam w stanie spojrzeć mu w oczy po tym co stało się wczoraj. Nic to dla mnie nie znaczyło, ale sama myśl o tym do czego prawie doszło, obrzydzała mnie. Nie mogę sobie wybaczyć, że uległam wtedy Vannesie i zgodziłam się na ten cholerny zakład. Nie zaprzątając już sobie głowy, wygramoliłam się z łóżka i wbiegłam do łazienki. Po skończonym prysznicu, wysuszyłam włosy, wyprostowałam je i nałożyłam delikatny makijaż. Z racji tego, że była już ponad połowa czerwca włożyłam na siebie to:
a następnie zbiegłam na dół.
Chłopak leżał na kanapie ze słuchawkami w uszach i cicho podśpiewywał słowa piosenek. Przeszłam szybkim krokiem obok niego, aby przypadkiem nie złapać z nim kontaktu wzrokowego.. Kiedy znalazłam się w kuchni nalałam sobie szklankę wody i upiłam z niej łyk. Nagle poczułam, że ktoś obejmuje mnie od tyłu. Szkło, które jeszcze przed chwilą trzymałam w ręce, znalazło się na podłodze w drobniutkich kawałeczkach, a z moich ust wydobył się cichy jęk. Gwałtownie odwróciłam się i spojrzałam na, jak się okazało, lekko spłoszonego Biebera.
- Sory.. ee. Ja nie wiedziałem, że tak bardzo się przestraszysz – odezwał się, drapiąc po karku.
- Ygh ! Daruj sobie – wyrzuciłam zrezygnowana.
- Chciałem się tylko przywitać –uśmiechnął się, położył rękę na mojej talii i chciał cmoknąć w usta, ale natychmiast odsunęłam się.
- A przepraszam cię bardzo, ale co ty robisz ? – spytałam zirytowana.
- No chciałem się przywitać – powiedział z wyrzutem, a na jego twarzy pojawił się grymas.
- Przecież powiedziałam ci ,, CZEŚĆ’’ – odparłam bez uczuć, a on spojrzał na mnie tak dziwnie.
- Myślałem, że po wczoraj…
- To źle myślałeś – warknęłam, przerywając mu.
- No więc to co wydarzyło się wczoraj.. Co to miało znaczyć ? – spytał podenerwowany.
- Nic. Zupełnie nic – odpowiedziałam od razu.
- Aha. Extra – prychnął – Wsiadaj do auta. Za dwadzieścia minut zaczynają nam się lekcje – dodał jeszcze, kiedy wkurzony wychodził z mojego domu.
Jeszcze tego mi  brakowało.. Obrażony Justin. Nie ma chyba nic lepszego niż taki początek dnia, już wtedy wiedziałam, że nie będzie on przyjemny. Pragnęłam tylko jakoś go przeżyć i znaleźć się w moim cieplutkim łóżku. Westchnęłam ciężko, po czym zamknęłam drzwi na klucz i skierowałam się do samochodu Szatyna.
Droga dłużyła mi się niemiłosiernie. Nie wiedziałam czym mam się zająć, dlatego co chwilę śpiewałam sobie w myślach różne piosenki, patrzyłam przez okno, lub wystukiwałam palcami znany mi rytm. Nareszcie po 10 minutach znaleźliśmy się na terenie szkoły. Bieber jak zwykle zaparkował na swoim miejscu. Zadowolona z tego, że jak na razie nie będę musiała z nim przebywać, rzuciłam się w stronę drzwi, ale coś było nie tak. Zaczęłam je szarpać i nic.
- Otworzysz ? – spytałam, przewracając oczami.
- Nie – odparł krótko, a ja gwałtownie przeniosłam na niego wzrok.
- Otwórz to do cholery ! - warknęłam, ponownie szarpiąc drzwi.
- Kurwa. Zostaw to. Jeszcze zepsujesz – wrzasnął zirytowany, a ja myślałam, że zaraz mu coś zrobię… - Nie było by cię stać nawet na sam silnik tego samochodu – dodał, a we mnie się zagotowało.
- Oh doprawdy ? – poprawiłam się w fotelu i dumnie wyprostowałam – Ty chyba zapomniałeś kim jest mój ojciec. Ma 2 razy więcej zer na koncie niż ty – zadrwiłam z niego. Szatyn obrócił się tak, że siedział przodem do mnie, ale ja nie miałam najmniejszego zamiaru zmieniać pozycji.
- Dlaczego chciałaś się ze mną przespać ? – walnął prosto z mostu, a mnie zatkało.
- Nie chciałam – odparłam, wzruszając przy tym ramionami.
- Ha ha powiesz mi, że robiłaś to wbrew sobie ? – zadrwił, a ja tylko zacisnęłam mocniej pięści.
- Dokładnie tak –odpowiedziałam, patrząc wprost w jego oczy, tak, aby zrozumiał, że wcale tego nie chciałam. Mięśnie Justina automatycznie napięły się. Wiedziałam, że to nie wróży nic dobrego, więc najzwyczajniej w świecie postanowiłam stamtąd spływać – Mogę już iść ? – spytałam.
- Ktoś ci za to zapłacił tak ? – zaśmiał się z drwiną, ignorując moje wcześniejsze pytanie.
- Za kogo ty mnie masz ? – warknęłam.
- Szczerze ? Za zwykłą sukę – powiedział, obserwując każdy mój ruch.
W tym momencie każdy milimetr mojego ciała wzdrygnął się i był gotowy do bitwy. Przymrużyłam lekko oczy, pokazując mu, że zrobił bardzo źle, wymawiając to słowo. Uderzyłam go z całej siły  w policzek, za który natychmiast się złapał.
- Otwórz te drzwi, bo inaczej zacznę krzyczeć – krzyknęłam zdenerwowana.
- Nie zrobisz tego – powiedział, a ja uniosłam do góry brwi.
Momentalnie odwróciłam się w stronę drzwi i zaczęłam wrzeszczeć o pomoc. Nagle poczułam na moich ustach jego rękę. Chłopak przyciągnął mnie do siebie, tak, że moje ciało prawie bezwładnie leżało na jego klatce piersiowej. Chłopak położył dłoń na moim kolanie, więc natychmiast próbowałam się wydostać z jego uścisku, ale niestety on go tylko wzmocnił. Swoją ręką zaczął sunąć wzdłuż mojego ciała, dochodząc aż do ramienia. Zbliżył swoją twarz do mojej, cały czas zakrywając mi usta. Przejechał powoli i delikatnie swoim nosem po moim policzku, a następnie zatrzymał się przy mojej szyi, którą po chwili musnął kilka razy. Szatyn nagle oderwał się ode mnie, tym samym wypuszczając z objęć, i jak gdyby nigdy nic odblokował drzwi. Odwrócił głowę w przeciwną stronę. Dobrze wiedział, że przeszywałam go teraz wzrokiem. Po prostu to czułam.. Zdążyłam go już poznać… Pokręciłam głową, dzięki czemu wróciłam do świata żywych.
- Jesteś chory – warknęłam i jak najszybciej uciekłam stamtąd. Wysiadłam z auta, po czym pobiegłam do szkoły, aby uwolnić się od tej dziwnej sytuacji.
Kiedy znalazłam się na szkolnym korytarzu, odetchnęłam z ulgą i powędrowałam do szafki, gdzie stali moi przyjaciele.
- Hej – rzuciłam obojętnie, nawet na nich nie patrząc.
Wyciągnęłam potrzebne mi książki i chciałam ruszyć na jeszcze nie rozpoczęte lekcje, ale zatrzymała mnie Rose.
- Wyglądasz jakbyś zobaczyła ducha – zaśmiała się miło, a ja uśmiechnęłam się lekko w jej stronę.
- Na pewno wszystko gra ? – spytał Chris, patrząc na mnie badawczo.
-  Tak -  przewróciłam oczami co go rozbawiło.
- No to dobrze słonko – przytulił mnie i szepnął jeszcze do ucha – I tak mnie nie oszukasz, wiem, że coś się stało, ale rozumiem, że jak będziesz gotowa to mi powiesz.
Objęłam go jeszcze mocniej i cmoknęłam w policzek, przez co usłyszałam jego cichy chichot. Pożegnałam się z nimi, ponieważ uznali, że nie ma jeszcze sensu iść na zajęcia, jednak przez mój humor nie miałam ochoty na nic więcej.
Kiedy doszłam do klasy zajęłam swoje miejsce. Uczniowie, którzy także byli w tym samym pomieszczeniu, siedzieli na ławkach i zacięcie o czymś dyskutowali. Wtedy wszedł ON. Chłopak od razu spojrzał w moją stronę, ale ja odwróciłam głowę. Zajął miejsce obok mnie, gdyż naszą pierwszą lekcją była matematyka, a na tej lekcji nauczycielka kazała siedzieć nam razem. Cóż, ironia losu ?
Rozglądałam się po klasie, kiedy poczułam jego niepewny ruch. Chwycił moją rękę i splótł nasze dłonie, przez co po moim ciele przeszedł dreszcz.. Natychmiast spojrzałam na niego, ale on od razu odezwał się:
- Chcę tylko pogadać, a to na wypadek, gdybyś chciała uciec – wyjaśnił. Próbowałam wyrwać dłoń z jego uścisku, ale to na nic..
- Jeśli mnie nie puścisz, to na pewno z tobą nie pogadam – warknęłam, a on prawie natychmiast zabrał rękę.
- W sumie to ja.. ee.. nie wiem co mam ci powiedzieć – odparł, drapiąc się po karku.
- Chcesz zrobić ze mnie idiotkę ? – warknęłam.
- Niee. Ja po prostu chciałem tylko.. Ja.. Chciałem usłyszeć twój głos – otworzyłam szeroko oczy. Szatyn oparł czoło o swoje ręce i szepnął chyba sam do siebie : - Boże, co ja gadam ?
Zaśmiałam się cicho słysząc go..
- Chłopaku ty się rumienisz – zaśmiałam się słodko i szczerze, łapiąc go za podbródek, tym samym zmuszając, aby na mnie spojrzał.
- Wcale nie – spuścił głowę i uśmiechnął się sam do siebie.
Nagle we mnie coś drgnęło. Nie zachowywał się jak ten JUSTIN BIEBER, tylko jak chłopak, z którym chciałabym się przyjaźnić.
- Nie rozumiem. – powiedziałam na głos.
- Czego ? – zmarszczył brwi.
- Teraz jesteś całkiem inny.. – wyjaśniłam.

***Oczami Justina***

- To znaczy ? – spojrzałem na nią pytająco, cały czas się uśmiechając.
- No jesteś miły i całkiem w porządku – odparła zamyślona.
- Chciałem cię przeprosić.. Za to w samochodzie. Przesadziłem.. Poniosło mnie.. – wyżaliłem się, a ona tylko przytaknęła i uśmiechnęła się do mnie.
Kiedy patrzyłem na nią, miałem ochotę ją przytulić, ale po pierwsze w klasie było kilka osób, a po drugie ona sama by mnie chyba zabiła, więc się powstrzymałem.
- Masz może ochotę wyjść wieczorem ze mną do kina ? – odezwałem się, a dopiero później zorientowałem się co właśnie powiedziałem. Danielle lekko się zdziwiła i chyba nie wiedziała co zrobić, więc szybko dodałem, drapiąc się po karku: - Znaczy, wiesz to tylko takie zwykłe wyjście jak kumple.
- No sama nie wiem – odparła nieprzekonana.
- Nie daj się prosić – zachęciłem ją, ale ona nadal nie wyrażała chęci – Scooter kazał mi dziś wyjść i pokazać się mediom, pomyślałem, że dotrzymasz mi towarzystwa, skoro nie powinnaś zostawać wieczorami sama w domu – skłamałem, a ona zmrużyła oczy, patrząc na mnie badawczo, dlatego próbując ukryć moje kłamstwo, uśmiechnąłem się szerzej.
- Skoro tak.. To zgodaa. – odparła niepewnie..
- Serio ? – od razu się ożywiłem.
- Tak. W sumie czemu nie ? Będzie fajnie – na te słowa wyszczerzyłem się jak głupi, a ona tylko cicho zaśmiała się i wyciągnęła zeszyt, gdyż do klasy weszła nauczycielka.
~*~
Przez całą lekcje wpatrywałem się w Danielle jak ostatni kretyn. Nie wiem co mi się stało, po prostu czułem, że przy niej jestem..spokojniejszy i szczęśliwszy ? Tak to chyba dobre słowa do opisania mojego zachowania kiedy byłem niedaleko niej.
Rozejrzałem się po klasie, po czym zauważyłem wpatrującego się we mnie Jake’a. Spojrzałem na niego pytająco, za to on rzucił liścik na moją ławkę. Rozwinąłem papierek i przejechałem wzrokiem bo bazgrołach:

,, Stary, ogarnij. Patrzysz na nią jak na jakiś okaz natury. Może byś tak zagadał ? ‘’

Popatrzyłem na niego przymrużając oczy, następnie złapałem długopis w rękę i odpisałem mu tylko:
,, Wal się Jake ;> ‘’

Kiedy Brunet przeczytał moją odpowiedź, wybuchnął śmiechem.
- Jakiś problem Jake ? – upomniała go nauczycielka.
- Justin serio mam to zrobić ? – te słowa skierował do mnie, wskazując na zgniecioną karteczkę, którą trzymał w ręce, po czym znów zaczął się śmiać. Spojrzałem na niego jak na idiotę, ale w tym samym momencie przypomniałem sobie co mu odpisałem. Dopiero wtedy skojarzyłem co chłopak miał na myśli, dlatego sam zacząłem się śmiać.
- Aaaa czyli to was tak bawi ? – spytała chytro matematyczka, wyrywając liścik z dłoni Bruneta.
- Niech pani tego nie czyta – gwałtownie wstałem, na co Danielle lekko wzdrygnęła.
- A to czemu nie, panie Bieber ?  - zagadnęła.
Podbiegłem do niej i wręcz wyszarpałem papierek z jej ręki, po czym schowałem go za siebie.
- Ponieważ to prywatna korespondencja – wymyśliłem na poczekaniu.
Niedługo mogłem odetchnąć, gdyż Rose i Van, siedzące za mną w ławce wyrwały liścik z mojej dłoni i przeczytały go. Także wybuchły śmiechem, ale już nie z tego samego powodu co ja i Jake.
- Jak jej coś powiecie to wam coś zrobię – szepnąłem w ich stronę, a one puściły mi oczko.
Na szczęście zadzwonił dzwonek. Uśmiechnąłem się jeszcze niewinnie w stronę nauczycielki, po czym złapałem swoje rzeczy i pędem wyszedłem z klasy.
Po skończonych zajęciach stałem przed szkołą, wypatrując Brunetki. Kiedy zobaczyłem ją wychodzącą z budynku od razu wzdrygnąłem.
- Danielle – krzyknąłem.
Dziewczyna pożegnała się z Van i Rose, całując je w policzek, a na końcu machając, tym samym zbliżając się do mnie.
- Czekasz na kogoś ? – zdziwiła się.
- Na ciebie – uśmiechnąłem się.
- Na mnie ?
- Przecież nie możesz wracać sama do domu. Już zapomniałaś ? Twój ojciec lub co gorsze Scooter zabiłby mnie, gdyby się dowiedzieli. – zaśmiałem się – Wsiadaj – zachęciłem ją, zajmując miejsce kierowcy.
W drodze powrotnej Danielle była wyjątkowo szczęśliwa. Nie rzuciła ani jednej dogryzki pod mój adres co bardzo mnie dziwiło. Może wszystko zmieniło się po ostatnich wydarzeniach ?
- Ooo uwielbiam tą piosenkę – pisnęła zachwycona, a w radiu rozbrzmiał French Montana ft. Nicki Minaj – freaks.
Od razu zaczęła nucić, a ja spuściłem głowę w dół i zaśmiałem się. Zerknąłem na nią ukradkiem i oniemiałem. Dlaczego ja wcześniej nie zauważyłem jaka jest śliczna. Jej rysy twarzy były po prostu łagodne i idealne.
- Patrz na drogę – upomniała mnie.
- Okay, okay bez nerwów – odparłem.
- Wcale się nie denerwuję – uśmiechnęła się, co od razu odwzajemniłem.
- Nie mogłoby być tak zawsze ? – mruknąłem sam do siebie, ale Brunetka to usłyszała.
- Co ? – przeniosła na mnie wzrok, marszcząc brwi.
- Nieważne.
- Mów Bieber – zagroziła, tłumiąc w sobie śmiech.
- Nie rozkazuj mi Walker – odpowiedziałem, szczerząc się.
- Ejejejejej bez takich – zaprotestowała.
- Chodzi mi po prostu o to, że nie kłócimy się, nie dogryzamy sobie, jesteśmy wyluzowani, wygłupiamy się i jest po prostu normalnie. Zachowujemy się jak zwykli kumple – wyjaśniłem, skupiając się na drodze.
- Taa mnie też chyba bardziej odpowiada taki układ  – przyznała – Chociaż po tym jak nazwałeś mnie rano to nie jestem taka pewna – powiedziała niby w żartach, ale ja natychmiast poprawiłem się w fotelu i spoważniałem.
- Wiesz, że tak nie myślę ? – spojrzałem na nią z powagą – To były tylko emocje. Przepraszam.
- Spoko. Już ci wybaczyłam. Nie gadajmy już o tym – uśmiechnęła się miło.
- Swoją drogą to tak serio. Czemu chciałaś się ze mną przespać ? – wybuchłem śmiechem, a ona strzeliła się ręką w czoło.
- Jesteś niemożliwy – przewróciła oczami, chichocząc.
- Przyznaj. Pragniesz mnie – wypiąłem dumnie klatę, na co ona znowu parsknęła śmiechem.
- Tak. Kiedy powtórzymy to co wczoraj ? – przysunęła się do mnie i spytała uwodzicielsko.
Położyłem dłoń na jej kolanie, po czym tłumiąc w sobie śmiech, odpowiedziałem:
- Kiedy tylko zechcesz księżniczko.
Dziewczyna wyszczerzyła się, a następnie odezwała się jeszcze:
- Dobra, koniec tych wygłupów – zabrała moją dłoń, przeniosła ją na kierownicę i wyszczerzyła się.
Taaak. Dla tego uśmiechu zdecydowanie warto było znieść te ostatnie, niemiłe wydarzenia.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Moim zdaniem rozdział do bani, ale w następnym będzie się działo dużo więcej, więc serdecznie zachęcam was do czytania.! :D Rozdział dedykuję Asi Gajewskiej, która bardzo wspiera mnie w pisaniu tego bloooga :D Dziękuję ci ;* I NAJWAŻNIEJSZE ! JEŚLI KTOŚ Z WAS MA M&G TO PROSZĘ O KONTAKT ZE MNĄ. TO DLA MNIE STRASZNIE WAŻNE !!! X Liczę na komentarze :D x


Idiot who lives in my own world.
Girl who have normal dream.x

SEE YA ! ;* ^^