***Oczami Danielle***
To był
wyjątkowo dobry dzień jak dla mnie. Może nie zaczął się jakoś wspaniale, bo
Justin był rano na mnie obrażony, no ale później wszystko polepszyło się. W
końcu pogodziliśmy się i postanowiliśmy nie skakać sobie do gardeł przy każdej
możliwej sytuacji. Ale i tak to nie Bieber zawdzięczał mój świetny humor. Zaraz
po tym kiedy Szatyn przywiózł mnie do domu i odjechał na drugą stronę ulicy na
swój podjazd, pobiegłam do domu i rzuciłam torbę na kanapę, a następnie od razu
chwyciłam telefon do ręki. Wykręciłam tak dobrze znany mi numer i nacisnęłam
zieloną słuchawkę, dzięki czemu już po chwili mogłam usłyszeć sygnał.
- Halo –
usłyszałam z drugiej strony.
- Cześć –
przywitałam się z Shannon, moją trenerką
od tańca.
-
Zdecydowałam się. Wyślij moje zgłoszenie jeszcze dziś, zobaczymy czy dostanę
się na ten casting – uśmiechnęłam się sama do siebie, myśląc jakby było
cudownie, gdyby to naprawdę się stało.
- Już to
zrobiłam – zachichotała do słuchawki, a mnie zatkało.
- Shannon !
Przecież mówiłam, że masz mnie nie zgłaszać dopóki ci nie odpowiem – odparłam,
żywiąc do niej urazę.
- Byłam
pewna, że się nie zgodzisz, no, ale jednak – powiedziała, a ja przewróciłam
oczami.
- Wiesz o
tym, że jeśli się dostaniesz, to będziesz musiała wyjechać na pare dni do
Polski ? – zagadnęła, a w duchu uśmiechnęłam się, na myśl, że mogłabym spędzić
kilka chwil w mojej ojczyźnie. Tak strasznie za nią tęskniłam. Dlaczego, więc
nie pojechałam do niej ? Powodem są oczywiście rodzice. To wszystko jest
skomplikowane. Tęsknie za nimi, dzwonię w każdej wolnej sekundzie, ale kiedy
oni mnie odwiedzają, to marzę tylko o tym, aby z powrotem wyjechali. Może
chodzi o to, że wtedy nagle zbiera im się na wychowanie ? Nie byli nawet przy
mnie w najtrudniejszych dla mnie momentach, więc co mogę im zawdzięczać ? Chyba
jedynie pieniądze, które mi ciągle dosyłają.
- Ziemia do
Danielle !! – z rozmyśleń wyrwała mnie Shannon, która od paru minut, krzyczała
do słuchawki.
- Yyy jestem
jestem. Wiesz co muszę już kończyć, pa – rzuciłam, po czym wcisnęłam czerwoną
słuchawkę.
Spojrzałam
na zegarek, który wskazywał godzinę 17, więc weszłam do kuchni i zjadłam szybko
jabłko. Nie zadręczając się więcej, pobiegłam na górę, podeszłam do szafy,
wybierając jakieś ubranie na dzisiejsze wyjście do kina z Justinem, po czym
zamknęłam się w łazience. Zrzuciłam z siebie stare ciuchy i wślizgnęłam się do
kabiny. Po mojej skórze spływały ciepłe strumienie wody, które uspokajały mnie.
Złapałam do ręki szampon, a następnie umyłam włosy i ciało. Kiedy skończyłam,
niechętnie wygramoliłam się prysznica, w którym unosiła się jeszcze ciepła
para, oplatająca każdy skrawek mojego ciała. Gdy stanęłam na kafelkach, na
mojej skórze pojawiły się dreszcze, spowodowane chłodem, bijącym od podłogi.
Natychmiast, przesunęłam się, dzięki czemu znalazłam się na małym, czerwonym
dywaniku. Owinęłam się ręcznikiem i rozczesałam włosy, które, już niedługo
wysuszyłam i wyprostowałam. Wmasowując w siebie truskawkowy balsam, przeniosłam
wzrok na swoje odbicie w lustrze i sama nie wiedząc dlaczego, uśmiechnęłam się.
Spuściłam wzrok i dokończyłam, wcześniej zaczętą czynność. Miało to być zwykłe
wyjście do kina ze zwykłym kumplem, dlatego nie wysilając się na nic więcej,
włożyłam na siebie to:
po czym wykonałam ten o to makijaż:
Gotowa
zbiegłam na dół. Spojrzałam na zegarek, wskazujący równą ósma. W tym samym
momencie po domu rozległ się dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i zobaczyłam
Justina, który na mój widok uśmiechnął się.
- Gotowa ?
- Pewnie.
Tylko, że mówiłeś, że masz dziś wyjście dla mediów, zastanawiam się czy nie
ubrałam się za zwyczajnie. Nie chcę narobić ci obciachu i w dodatku sobie też
nie – tłumaczyłam, oglądając swój strój w lustrze, znajdującym się koło
wyjścia.
- Przestań ,
wyglądasz wspaniale. Chodź bo się spóźnimy – pociągnął mnie za rękę i
uśmiechnięci ruszyliśmy do centrum LA.
Kiedy stałam
w holu, a Justin kupował bilety, zaczęłam przeglądać różne gazetki, które
leżały na stole w poczekalni. Czytając opisy filmów całkiem się zatraciłam,
dopiero szturchnięcie Justina wybiło mnie z otumanienia.
- Na co
idziemy ? – zagadnęłam.
- Kac Vegas
3 - odparł, szczerząc się jak głupi.
Wiedział, że strasznie chciałam wybrać się na ten film, gdyż cały czas
nawijałam o nim dziewczynom. Ale coś mi nie pasowało.
- Justin,
przecież jest koniec czerwca, a ten film miał wejść do kin dopiero w sierpniu –
zmarszczyłam czoło, wpatrując się w niego.
- Powiedzmy,
że udało mi się to trochę przyśpieszyć – cmoknął w powietrzu, przez co zaczęłam
jeszcze bardziej rozmyślać, dzięki czemu mnie oświeciło.
- Ile
zapłaciłeś ? Oddam ci kasę – powiedziałam, szperając w swoim portfelu.
- Przestań –
przytrzymał moją rękę jednym gestem – wiem, że twój ojciec ma dwa razy więcej
zer na koncie, ale ja też mam kilka – uśmiechnął się do mnie, drocząc się.
- Przecież
mogę za siebie zapłacić – powiedziałam z wyrzutem.
- Obawiam
się, że nie masz tyle przy sobie – odparł, a ja wytrzeszczyłam oczy.
- Justin !
Ile zapłaciłeś ? Przecież mogliśmy iść na film, który grają.
- Nie marudź
– wprowadził mnie od sali kinowej, a już po chwili zajęliśmy miejsca –
Wiedziałem jak bardzo zależy ci, żeby to obejrzeć, więc pomyślałem, że się
ucieszysz – wyjaśnił.
- Cieszę
się, po prostu niepotrzebnie wydawałeś tyle kasy – westchnęłam.
- Przestań już z tymi pieniędzmi – odparł
zrezygnowany.
- Ej, a
dlaczego tu jest tak pusto ? – spytała zdezorientowana.
***Oczami Justina***
Czy jeśli
powiem jej, że wynająłem salę, to bardzo się wkurzy ? – pomyślałem. Oczywiście
było to pytanie retoryczne.
- Yyyy
wynająłem salę – wyznałem prawdę, niepewnie się uśmiechając.
- Bieber
zrobię ci coś – rzekła, gniewnie na mnie patrząc.
- No co ? –
zagadnąłem ją, robiąc minę zbitego pieska, lecz ona się nie odzywała – Bardzo
jesteś zła ? – spytałem, kładąc głowę na jej ramieniu i posyłając jej smutne
spojrzenie.
- Jak mi
dasz za siebie zapłacić, to nie będę zła – odparła, uśmiechając się chytrze.
Natychmiast się zbulwersowałem.
- Nie ! Przecież
to ja cię tutaj zaprosiłem – odpowiedziałem z wyrzutem.
- W takim
razie tak – oparła się o fotel, krzyżując ręce na piersi i wpatrując się w
duży, czarny ekran.
- Co tak ? -
spytałem zdezorientowany.
- Tak.
Jestem na ciebie zła – wyjaśniła, a ja uśmiechnąłem się lekko.
Nie wiem co
mną kierowało, ale przytuliłem ją mocno do siebie i pocałowałem w głowę.
Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie odepchnęła mnie i nie powiedziała
czegoś w stylu:
,, Odwal się
psycholu” ; ,, Nie dotykaj mnie” czy ,, Możesz mnie puścić ? ‘’.
- Przecież
na mnie nie umiesz się długo gniewać – stwierdziłem.
- Serio nie
? – uśmiechnęła się chytrze.
- No może i
potrafisz… - westchnąłem – Dobra oddasz mi kasę, jak wrócimy, okay ? – rzuciłem
dla świętego spokoju.
- Extra –
dziewczyna nagle rozpromieniła się, a na jej twarz wkradł się szeroki uśmiech.
Pokiwałem lekko głową, po czym podałem jej popcorn.
- Kiedy to się
w końcu zacznie ? – spytała zniecierpliwiona, wsuwając biały smakołyk.
- Za 10
minut – odparłem.
Dziewczyna
sięgnęła do mojego kartonu z popcornem, ale ja go odsunąłem.
- Eeeeej daj
trochę – odezwała się.
- Ale
przecież masz swój – odparłem zdziwiony.
- Ale mój
jest niesłony – wytłumaczyła, przy tym robiąc minę obrażonej pięciolatki.
Zaśmiałem się cicho i złapałem w garść trochę białych kuleczek.
- Otwórz
buzię – rozkazałem, uśmiechając się.
Danielle
zrobiła to o co poprosiłem, a ja wykorzystując sytuację, napchałem jej do buzi
pełno popcornu, po czym zacząłem się głośno śmiać.
Nagle
dziewczyna wszystko wypluła na moją koszulkę, przez co z moich ust wydobyło się
tylko:
- haha
zabawne.
- Nawet nie
wiesz jak bardzo – wyszczerzyła się – Daj. Sama sobie wezmę – znów sięgnęła do
mojego kartonu, ale schowałem go za siebie.
Dziewczyna
wstała i zaczęła latać koło mnie, aby zdobyć to czego pragnęła, ale niestety
jej się to nie udawało. Zmęczona usiadła na moich kolanach i próbowała
dosięgnąć popcorn, który trzymałem nad swoją głową.
W końcu
zlitowałem się nad nią, dlatego jedną ręką podałem jej karton, a drugą luźno
oplotłem jej talię. Dziewczyna uśmiechnęłam się zwycięsko i zaczęłam wkładać do
buzi pojedyncze ziarnka.
- A może
jakieś podziękowanie ? – wyszczerzyłem się, zamykając oczy i robiąc dzióbek.
Usłyszałem
tylko cichy chichot Brunetki, a następnie poczułem, że Danielle rozgniata na
mojej twarzy popcorn. Otworzyłem oczy i popatrzyłem na nią.
- Nie o
takie podziękowanie mi chodziło, ale niech ci będzie – odparłem niezadowolony.
Po chwili, w
geście wdzięczności, rzuciłem w nią białymi kulkami, przez co rozpętała się
bitwa. Rzucaliśmy się popcornem, który leżał już chyba na całej Sali. Wstaliśmy
z krzeseł i nie zaprzestając walki, zaczęliśmy się przepychać w wyniku czego
Dan upadła na podłogę między fotelami, a ja znalazłem się na niej. Ona zamiast
zacząć krzyczeć, po prostu chichotała.
- Nie śmiej
się – powiedziałem, sam ledwo się od tego powstrzymując.
- Śmiesznie
wyglądasz – wskazała na moje włosy, w których tkwił popcorn.
Zacząłem
gwałtownie ruszać głową, przez co na jej odkryty brzuch spadały małe, białe
kuleczki. Brunetka ponownie wybuchła śmiechem, przez co pokręciłem tylko głową
i wstałem, pomagając jej się podnieść. Kiedy już ogarnęliśmy się, zacząłem ją
otrzepywać, dzięki czemu na końcu klepnąłem ją lekko w tyłek.
- Eeeej.
Zboczeńcu – walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- No co.
Musiałem wykorzystać sytuację – stwierdziłem zadowolony.
- Ej mam
pomysł – krzyknęła podekscytowana.
- Jaki ? –
spytałem, bojąc się odpowiedzi.
Dziewczyna
złapała mnie tylko za rękę i pociągnęła po schodach przez co znaleźliśmy zaraz
przy pierwszym rzędzie foteli.
- Chcesz
siedzieć tak blisko ? – spytałem niezadowolony.
- Nieee –
zaprzeczyła, dzięki czemu ucieszyłem się, niestety nie na długo – Zróbmy wyścig
– spojrzałem na nią pytająco.
- Jak ty
chcesz się tu wyścigować ? – zagadnąłem wskazując na rzędy foteli.
- Będziemy
je przeskakiwać – wyszczerzyła się.
- No chyba
nie.
- Ale
dlaczego ? – posmutniała.
- Pamiętasz,
że masz mnie słuchać ? Nawet w najmniejszych rzeczach – przypomniałem jej,
grożąc palcem.
- No proszę
– błagała, wieszając się na moim ramieniu.
Wykorzystując
sytuację, objąłem ją w pasie i przybliżyłem do siebie.
- Nie –
zabroniłem, patrząc na nią stanowczo.
- Czemu ? –
na jej twarzy pojawił się grymas.
- Jeszcze
sobie coś zrobisz.
- Niby co ?
Gdybym się przewróciła, to przecież te fotele są miękie. Nic się nie stanie –
zapewniła, znowu się nakręcając.
- A jak
złamiesz sobie nogę ? – dziewczyna na te słowa przewróciła oczami, mając chyba
dość mojej nadopiekuńczości. No, ale w końcu obiecałem jej ojcu, że się nią
zajmę.
- Nie
złamię.
- To w takim
razie potłuczesz się – wymyśliłem na poczekaniu.
- Wcale nie
– przytuliła się do mnie, po czym dalej zaczęła błagać – nooo proooszę. Jeszcze
nigdy nie ścigałam się w kinie – wyszczerzyła się.
- Dobra, ale
masz uważać.
Po chwili
ustawiliśmy się równo i na trzy cztery, wystartowaliśmy. Przeskakiwaliśmy rzędy,
śmiejąc się przy tym. W pewnym momencie wyszedłem na prowadzenie i dobiegłem do
końca Sali, co oznaczało wygraną. Zorientowałem się, że Danielle nigdzie nie ma,
więc niemal momentalnie spanikowałem. Do moich uszu dobiegł głośny śmiech, więc
od razu zerwałem się w tamto miejsce. Brunetka leżała w jednym z rzędów, między
fotelami i śmiała się sama z siebie. Wstała i otrzepała swoje ubranie, a ja
spojrzałem na nią uważnie.
- Nic ci nie
jest ?
- Nic –
wyszczerzyła się.
- Na pewno
nic cię nie boli ? – zapytałem, patrząc na nią badawczo.
- Na pewno.
- Jesteś
niemożliwa. Koniec z twoimi głupimi pomysłami. – uprzedziłem ją, śmiejąc się.
Usiedliśmy
już na swoich miejscach, gdyż światła zgasły, a film lada moment miał się
zacząć.
- Nie mów.
Przecież było fajnie – zignorowałem jej słowa, gdyż zauważyłem, że do sali
wszedł jakiś chłopak z dziewczyną.
- To są
chyba jakieś żarty. Przecież zapłaciłem za wynajem tej sali – już chciałem się
podnieść, kiedy Danielle zatrzymała mnie, kładąc swoją dłoń na ramieniu.
Przysunęła się do mojego ucha i podekscytowana pisnęła cicho:
- To Cody
Simpson.
Wytrzeszczyłem
wzrok i okazało się, że to prawda. Obok niego siedziała jego siostra.
Skrzywiłem się. Nie lubiłem tego gościa, a on wręcz przeciwnie. Latał za mną
gdzie tylko się dało. Chciał się wypromować, czy co ? Najgorsze jest to, że jak
przedstawiałem mu moje dziewczyny czy chociażby koleżanki, to od razu próbował
zagadać i skupić swoją uwagę na sobie.
Już miałem
iść go wyprosić, ale powstrzymała mnie Brunetka. Miałem tylko nadzieję, że nie
zauważy, że także jesteśmy na sali.
Po
skończonym filmie złapałem Danielle za rękę i od razu pociągnąłem do wyjścia.
Kiedy znaleźliśmy się na holu usłyszałem, że ktoś mnie woła.
- Justin!
Stary, gdzie tak pędzisz ? – odwróciłem się i zobaczyłem, że w naszą stronę
zmierza Cody wraz ze swoją siostrą.
- Cześć – odpowiedziałem
niezadowolony.
- Nie
przedstawisz mi tej pięknej dziewczyny ? – zagadnął, wskazując na Brunetkę,
która, uśmiechnęła się do niego nieśmiało. Już miałem mu rzucić krótkie ,,nie’’
i wyjść, ale powstrzymałem się.
- To jest
Danielle, moja – wtedy się zamyśliłem, właściwie to kim ona dla mnie była? –
Moja bardzo bliska przyjaciółka – dokończyłem, a dziewczyna spojrzała na mnie
zdziwiona, zaś potem uśmiechnęła się do mnie, więc to odwzajemniłem i mocniej
ścisnąłem jej rękę.
- Miło mi
cię poznać. Jestem Cody – odezwał się, a ona wyszczerzyła się – Szkoda, że już
muszę lecieć, ale może spotkamy się kiedyś ? – spytał zalotnie.
Że co ? Czy
ja mam go zabić ? Przecież wiadomo, ze Danielle się nie zgo…
- Pewnie –
odparła dziewczyna, a mnie zamurowało. Wkurzony puściłem jej dłoń i
skrzyżowałem ręce na wysokości klatki piersiowej.
Brunetka
nawet tego nie spostrzegła, tylko wymieniła się numerem telefonu z Blondynem.
Chłopak przytulił ją, po czym pocałował w policzek. Wtedy już się zagotowałem.
- Pa
Danielle – odezwał się Simpson, natomiast ja pociągnąłem ją za sobą, dzięki
czemu wyszliśmy na świeże powietrze. Było po 22, dlatego na dworze było już
ciemno. Odetchnąłem głęboko, aby się uspokoić.
- Już nigdy
nie umyję tego policzka – powiedziała podekscytowana, a ja przewróciłem oczami.
Zbliżyłem
twarz do niej i cmoknąłem kilka razy jej
policzek.
- A teraz
umyjesz ? - wyszczerzyłem się, a ona
walnęła mnie w ramię, śmiejąc się.
- Justin to
nie zmienia faktu, że tego policzka dotykały usta Cody’iego Simpsona – ponownie
pisnęła, więc wkurzony znów przybliżyłem się do niej i ponownie całowałem jej
policzek.
- No
przestań – odepchnęła mnie, śmiejąc się. Odsunąłem się lekko od dziewczyny i
spojrzałem głęboko w jej oczy. Nasze usta dzieliło parę centymetrów.
- A umyjesz
ten policzek ? – wyszeptałem z nadzieją.
- Czemu ci
na tym tak zależy ? – spytała poważnie.. Zaraz czy ja właśnie zahipnotyzowałem
ją swoim spojrzeniem ?
Chcąc to
sprawdzić zbliżyłem się do niej i musnąłem jej usta. Dziewczyna to odwzajemniła,
dlatego nie czekając na nic więcej, objąłem ją i przycisnąłem do siebie z całej
siły, przygryzając jej dolną wargę. Uśmiechnąłem się podczas pocałunku, a
dziewczyna wtedy przerwała tę piękną chwilę.
-
Przepraszam – wyszeptała, spuszczając wzrok.
- Nie
Danielle. Nie masz za co. To ja cię pocałowałem. Jeśli ktoś tu ma przepraszać,
to na pewno nie ty – wytłumaczyłem, chcąc złapać jej dłoń, ale ona odsunęła ją
gwałtownie, co mnie zdziwiło. Przecież odwzajemniła pocałunek, więc o co chodzi
? – pomyślałem. Przeczesała swoją opadającą grzywkę i wymamrotała:
- Em.
Justin. Lepiej niech nikt o tym nie wie. Po prostu zapomnij – ruszyła szybko w
stronę domu, a ja oniemiałem. Nie mogłem tego tak zostawić. Zerwałem się z
miejsca.
- Danielle –
krzyknąłem, kiedy już byłem koło niej. Zatrzymałem się naprzeciwko dziewczyny i
znów spojrzałem w jej oczy, ale ona spuściła wzrok, dlatego złapałem za jej
podbródek i lekko uniosłem jej głowę.
- Chyba
musimy porozmawiać – stwierdziłem.
- Nie jestem
taka pewna – odparła oschle. Czyli znowu zaczynamy grać w tę chorą grę ?
pomyślałem.
- Za to ja
jestem – tym razem nie miałem zamiaru odpuścić – Nie możemy przed tym uciekać.
Przynajmniej ja nie mogę.
- Przed czym
? – warknęła, a ja położyłem dłonie na jej policzkach, przybliżyłem twarz do
swojej i szepnąłem w jej usta:
- Na
przykład przed tym, że nie jesteś dla mnie tylko przyjaciółką. Jesteś dla mnie
kimś więcej…
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
PO PIERWSZE: przepraszam, że znowu was zawiodłam :( Rozdział miałam napisany w niedzielę, ale później przez cały tydzień nie byłam na kompie, więc nie miałam jak dodać :( BTW. Rozdział moim zdaniem jest tak denny, że aż masakra :/ No, ale mam nadzieję, że was jakoś zaspokooi ;)
25 komentarzy = Nowy Rozdział
Idiot who lives in my own world.Girls who have normal dreams .x
SEE YA ! ;* ^^